Prokuratura w Giżycku sprawdza, czy strażacy z Węgorzewa nie "zwiększali" wagi węgla na jednym ze składzie, polewając go wodą. Jego właścicielem jest Eugeniusz F., były radny Sejmiku Województwa i były członek Rady Wojewódzkiej Sojuszu Lewicy Demokratycznej. - To idiotyzm! - mówi właściciel składu. Strażacy odpowiadają: - To prawda, a meldunki były fałszowane. Sprawa wyszła na jaw w 2004 roku przy okazji badania przetargów na dostawy miału węglowego do Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Olsztynie. Dwa z czterech wygrała firma z Węgorzewa. Tyle że towar był gorszej jakości i MPEC złożył reklamację. Ostatecznie cena spadła. Wówczas okazało się, że na skład węgla kilka razy przyjeżdżali strażacy. Policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie podejrzewali, że polewanie wodą węgla mogło być celowym zabiegiem. - Lali wodę po to, żeby zwiększyć jego wagę - mówił nam nasz informator z KWP. "Wodny zabieg" mógł zwiększyć wagę węgla nawet o kilka procent. Po kilku miesiącach postępowania policjanci podzielili się wiedzą z Prokuraturą Rejonową w Giżycku. Teraz sprawa zmierza ku finałowi. - Właśnie analizujemy zebrany materiał. Być może w jakiejś części dochodzenie zostanie umorzone. Część materiałów zostanie jednak wyłączona do odrębnego postępowania - informuje Helena Koniuszaniec, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Giżycku. Niestety, poza ogólnikami nie chce zdradzić szczegółów ze śledztwa. W czasie dochodzenia cień podejrzenia padł na komendanta giżyckich strażaków. - Pan Andrzej Krawczyk ani nikt inny nie ma żadnych zarzutów. W tej chwili jest na zwolnieniu lekarskim, a niebawem odchodzi na emeryturę - wyjaśnia Magorzata Szmidt- Jeżewska, rzeczniczka warmińsko-mazurskich strażaków. - Gdyby były jakiekolwiek zarzuty, strażacy zostaliby zawieszeni w obowiązkach - zapewnia. Strażacy z Węgorzewa nie chcą rozmawiać. - Nas przesłuchiwano i to wystarczy. Po co komu kłopoty - ucinają rozmowy. Ale po chwili przyznają, że do składu opału jeździli kilka razy. - Sześć ton wody z armatki wylewaliśmy i wracaliśmy do bazy - mówią. W strażackich dokumentach jest jednak tylko jeden wpis o wyjeździe na akcję na składzie. - Bo meldunki były fałszowane - tłumaczą strażacy z Węgorzewa. Eugeniusz F. nie kryje, że ta sprawa niezwykle go irytuje. - Zakładanie, że zalecałem polewanie węgla wodą, żeby na tym zarobić, jest idiotyzmem! Proszę to napisać dużymi literami - prosi węgorzewski przedsiębiorca. Jak tłumaczy, na składzie doszło do samozapłonu miału węglowego. To się zdarza, kiedy opał jest wilgotny i przechowywany w wysokich hałdach. - Dozorca powiadomił straż pożarną. Przyjechali, ugasili i koniec.