Rotacyjność to dzisiaj słowo-klucz przyszłej koalicji rządzącej. Chociaż jeszcze dwa, trzy tygodnie temu nikt nie brał tych zapowiedzi na poważnie, dzisiaj wiemy, że w nowej kadencji parlamentu rotacyjne będą stanowiska zarówno marszałka Sejmu, jak i marszałka Senatu. Na tym jednak nie koniec. Jeśli w ostatnich godzinach przed podpisaniem umowy koalicyjnej nic się nie zmieni, rotacji będą podlegać też dwa z trzech stanowisk wicepremierów w rządzie Donalda Tuska. Jedynym nierotacyjnym wicepremierem będzie Władysław Kosiniak-Kamysz, który obejmie też resort obrony narodowej. Hołownia zaskoczy wszystkich Pierwsze dwa lata dla Szymona Hołowni, kolejne dwa dla Włodzimierza Czarzastego - tak będzie wyglądać obsada funkcji marszałka Sejmu rozpoczynającej się 13 listopada nowej kadencji parlamentu. Z informacji Interii wynika, że obu politykom bardzo zależało na zajęciu stanowiska osoby numer dwa w państwie. - Hołownia nie chciał ustąpić i Czarzasty też nie chciał ustąpić. W końcu Donald machnął na to ręką - mówi nam polityk Platformy Obywatelskiej znający kulisy koalicyjnych negocjacji. Wiele osób, nawet w samej koalicji rządzącej, w nieoficjalnych rozmowach podawała w wątpliwość gotowość Hołowni do objęcia tak ważnej i wymagającej tak dużego doświadczenia funkcji już na samym starcie przygody z Sejmem. Jak dowiadujemy się jednak od polityków Trzeciej Drogi, Hołownia do swojego nowego zadania podchodzi niezwykle ambicjonalnie. - Szymon będzie bardzo dobrym marszałkiem - mówi Interii jedna z czołowych postaci Trzeciej Drogi. I dodaje: - Zaskoczy nas wszystkich stylem i prowadzeniem obrad, bo ma na to swój autorski pomysł. Szykuje się do tej roli, przyucza, pracują z nim doświadczeni parlamentarzyści. Będzie gotowy na czas. Sejmowe interesy koalicji Jak pisaliśmy na łamach Interii przed kilkoma dniami, każde z koalicyjnych ugrupowań miało swoje interesy do realizacji przy misji obsadzenia fotela marszałka Sejmu. Polska 2050 chciała zapewnić Szymonowi Hołowni idealną odskocznię do prezydentury w 2025 roku. Cała Trzecia Droga liczyła natomiast, że biorąc dla siebie stanowisko numer dwa w państwie podkreśli swój status drugiej siły w koalicji rządzącej. Koalicja Obywatelska nie chciała uzależniać się od Hołowni i tracić w całości kontroli nad Sejmem, bo to bardzo ograniczałoby jej wpływy w koalicji rządzącej. Nie chciała też wzmacniać politycznie i wizerunkowo Hołowni przed kampanią prezydencką, w której planuje wystawić Rafała Trzaskowskiego (i to najlepiej jako wspólnego kandydata całego obozu władzy, żeby zamknąć sprawę w pierwszej turze). Z kolei Lewica nie chciała zgodzić się na "nagrodę pocieszenia", jak postrzegane jest stanowisko marszałka Senatu, ponieważ w jej ocenie Polska 2050, PSL i Lewica mają podobną reprezentację i siłę w koalicji i powinny mieć w niej podobne wpływy. Wysoka cena rotacyjności Największym przeciwnikiem rotacyjności w Sejmie jest, co zrozumiałe, Trzecia Droga. W Polsce 2050 usłyszeliśmy w tym tygodniu, że to "zamach na głowę konkretnego polityka". Politycy tej formacji jeszcze w połowie tygodnia zapewniali, że nie zgodzą się na rotacyjność wyłącznie w Sejmie. Zasada rotacji - według nich - powinna objąć jeszcze nie tylko Senat, ale nawet stanowiska wicepremierów w rządzie (tutaj wyjątkiem byłby Władysław Kosiniak-Kamysz). Wiele wskazuje na to, że dopięli swego. Tak przynajmniej wygląda stan gry na ostatnich metrach negocjacji przed podpisanie umowy koalicyjnej. W Senacie rotacyjność będzie jednak tylko pozorna. Nasi rozmówcy z przyszłej koalicji przekonują, że na fotelu marszałka zmieniać będą się wyłącznie politycy Koalicji Obywatelskiej. Jako pierwsza funkcję obejmie Małgorzata Kidawa-Błońska, która obietnicę stanowiska marszałka izby wyższej parlamentu otrzymała jeszcze przed wyborami od Donalda Tuska. To "nagroda" za bezkonfliktowe ustąpienie przewodniczącemu Platformy pierwszego miejsca na warszawskiej liście KO do Sejmu. Z rotacyjnością funkcji marszałka Sejmu będzie bezpośrednio wiązać się rotacyjność dwóch z trzech wicepremierów. Chodzi o stanowiska przypadające Polsce 2050 i Lewicy. - Sytuacja jest taka, że jak po dwóch latach Czarzasty zostanie marszałkiem Sejmu, to Lewica odda wicepremiera. Wtedy Polska 2050 nie będzie mieć marszałka, ale będzie mieć wicepremiera. Na starcie to Polska 2050 ma marszałka Sejmu, a Lewica wicepremiera, potem dojdzie do zmiany - opisuje nam cały mechanizm prominentny polityk przyszłej koalicji rządzącej. Mimo tego, politycy PSL i Polski 2050 nie są zachwyceni wymyślonym rozwiązaniem. Traktują je jako bolesny i ryzykowny kompromis, a nie pomysł, który wyjdzie koalicji czy rządowi na zdrowie. - Jesteśmy przeciwnikami rotacyjności. Rotacyjność ma wynikać z bieżącej sytuacji politycznej, o ile w ogóle. Jesteśmy wierni powiedzeniu znanemu ze służb mundurowych, że zmiany kadrowe wynikają ze zmiany łańcucha dowodzenia - mówi nam ważny polityk Trzeciej Drogi. Inne z naszych źródeł w tej formacji idzie w swojej krytyce jeszcze dalej: - Zobaczymy pan, jaki to jest głupi pomysł i jaką cenę za to zapłacimy. To jest niewykonalne w praktyce, ale przekonamy się o tym na własnej skórze. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!