Okazuje się, że kryminalnych, czyli tych najgroźniejszych, było niecałe 750 tys. To o 140 tys. mniej niż w 2006 r i aż o 357 tys. mniej niż w 2001 r. - odnotowuje dziennik "Polska". Mniej było zwłaszcza najbardziej uciążliwych pospolitych przestępstw: kradzieży, włamań, rozbojów i oszustw. O prawie jedną trzecią spadła liczba kradzieży samochodów - z 30 tys. do 21 tys. (59 tys. w 2001 r.) Było także mniej gwałtów (1827 w porównaniu do 2001 w ub.r. i 2339 w 2001 r.). Nie zmieniła się znacząco liczba bójek i pobić, nieco więcej było natomiast zabójstw (848, o 32 więcej niż rok temu, ale o 477 mniej niż w 2001 r.). Znacząco wzrosła liczba ujawnionych przestępstw korupcyjnych. W 2006 r. było ich 6,5 tys., a w 2007 r. już 9,6 tys. Zdaniem policjantów te liczby potwierdzają, że policja działa coraz lepiej. - Mamy coraz lepsze prawo, które pozwala na skuteczniejszą walkę z przestępstwami, coraz nowocześniejsze wyposażenie, większy nacisk kładziemy na współpracę z ofiarami przestępstw - mówi rzecznik Komendy Głównej Policji, podinsp. Mariusz Sokołowski. Według niego, statystki dotyczące liczby przestępstw są wiarygodne: "Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że istnieje pewna tzw. ciemna liczba przestępstw, czyli tych niezgłaszanych policji. Ale one zawsze były i będą" - mówi. Policja chwali się też zwiększoną wykrywalnością. Według jej danych, w 64,6 proc. przestępstw udaje się wykryć sprawcę. To o 2,2 proc. więcej niż przed rokiem. Jednak policjanci przyznają, że o ile liczba popełnionych przestępstw to dość wiarygodna informacja, mówiąca o stanie bezpieczeństwa w naszym kraju, o tyle już wskaźnik wykrywalności budzi wiele wątpliwości. - Tak naprawdę to tu kryje się ciemna liczba, która mogłaby pokazać rzeczywistą skuteczność policji - uważa szef policyjnych związków zawodowych Antoni Duda. Jego zdaniem, statystyki dotyczące wykrywalności w dużej części są "skręcane". - Przez lata karania za kiepskie wyniki na podstawie statystyk policjanci nauczyli się, jak można manipulować danymi - tłumaczy Duda. - Mam nadzieję, że to jest margines - mówi natomiast Sokołowski. O tym, jak produkuje się "właściwe" liczby mówiące o pracy policji, opowiadają też szeregowi funkcjonariusze. Jedną z metod jest przypisanie przestępcy, który popełnił np. kilka włamań, wielu następnych, na które nie ma mocnych dowodów. Nawet jeśli w sądzie złodziej zostanie skazany za część, w policyjnych rejestrach te pozostałe będą figurować jako załatwione. Szeregowi policjanci przyznają, że ich szefowie często naciskają na nich, żeby dbali o dobre statystyki kosztem rzetelnej pracy. Przykładem mogą być absurdalne wymogi dotyczące legitymowania odpowiedniej liczby osób dziennie czy nakaz, żeby odpowiedni procent przestępców dobrowolnie poddał się karze - pisze dziennik "Polska".