Protest młodzieżówki SP był skierowany przeciwko rosnącej fali przestępczości w Krakowie, gdzie kibice piłkarscy coraz częściej wyrównują swoje rachunki za pomocą maczet właśnie. A także przeciwko bezczynności prokuratury, policji i władz miasta. "Kiedy miejsce opuścili ostatni dziennikarze, młodzieżówkę spotkała niemiła niespodzianka" - donosi "Superstacja". - Pod koniec happeningu, na którym mieliśmy maczety symbolizujące prawo buszu od pewnego czasu królujące w Krakowie, policja zabrała nas na komendę - cytuje "Superstacja" Barbarę Łącką, przewodniczącą Klubu Młodych Solidarnej Polski i asystentkę europosła Zbigniewa Ziobry. Młodzi ziobryści próbowali tłumaczyć, że nie zamierzają używać maczet. "Pokazali bannery Solidarnej Polski, dokumenty i przedstawili cel happeningu" - informuje "Superstacja" - "Wskazali też na obecność mediów". Mimo to, jak to ujęła Łącka, "dwa wielkie furgony policyjne" przewiozły ich na komisariat, gdzie, zatrzymano posiadane przez nich maczety.- Nie oddano nam ich - skarży się Łącka. - Odstąpiono od tego, żeby od razu nas przesłuchać, skierowano nas na wyjaśnienia w przyszłym tygodniu. Zatrzymanych wypuszczono po godzinie. Mają się jednak stawić na komisariacie w przyszły wtorek.- Nie tylko wzywają ich na wyjaśnienia, ale w charakterze podejrzanych ich wzywają - cytuje Łącką "Superstacja". - To jest dla mnie absolutnie niepojętne, bo do pięciu protestujących przyjeżdża dziesięciu policjantów. Policja popełniła bardzo poważny błąd. Mówiąc wprost zupełnie się ośmieszyła.