W przeciwieństwie do starszego Adama G., który we wrześniu zeszłego roku został za to głośne zabójstwo skazany na 20 lat więzienia, Mariusz O. pozostał w gestii sędziego dla nieletnich i został skazany na najsurowszą w tym przypadku możliwą karę: zamknięcie w zakładzie poprawczym do ukończenia 20 lat. Miał więc tam pozostać do października. Za zgodą sądu, który odrzucił odwołanie prokuratora, został jednak zwolniony wcześniej, dzięki postępom w resocjalizacji - powiedzieli gazecie jego adwokaci. Do rodziny w Polsce wrócił 19 marca. Zdaniem adwokatów, ma pracować w sektorze budowlanym. W rozmowie z gazetą ojciec zamordowanego Joe Van Holsbeecka nie krył żalu, że wymiar sprawiedliwości nie poinformował go o przedterminowym zwolnieniu Mariusza O. Uznał to jednak za "dobrą wiadomość". "Wiedząc, że Mariusz jest daleko, nie będę miał pokusy, by go odszukać" - powiedział Guy Van Holsbeeck. Tymczasem Adam G., ujęty w Polsce i wydany belgijskim władzom w sierpniu 2006 roku polski Rom, wciąż czeka na wydanie do Polski, gdzie ma odsiadywać karę więzienia. Jego adwokaci próbują temu zapobiec, argumentując m.in., że w polskim zakładzie karnym grożą mu prześladowania ze względu na cygańskie pochodzenie. 17-letni Joe zginął od siedmiu ciosów nożem 12 kwietnia 2006 roku na Dworcu Centralnym w Brukseli, kiedy nie chciał oddać napastnikom (wówczas w wieku 16 i 17 lat) swojego odtwarzacza MP3. Morderstwo wstrząsnęło Belgią; krótko po tej tragedii w pokojowym marszu przeciwko przemocy w Brukseli wzięło udział 80 tys. osób.