- Nie mamy żadnego problemu z tym, by w misji brali udział polscy eksperci, jeśli misja będzie kontynuowana. Nie wykluczamy ekspertów polskich - zapewnił rzecznik KE ds. energii Ferran Tarradellas. Tłumaczył, że członkowie gazowej misji obserwacyjnej UE zostali wybrani przez KE we współpracy z europejskimi stowarzyszeniami firm gazowych: Eurogas oraz Stowarzyszeniem Operatów Przesyłu Gazu (GTE), których członkami są Gaz-System i PGNiG. Komisja Europejska w piątek rano telefonowała do gotowych do wyjazdu na Ukrainę i do Rosji ekspertów spośród listy dostarczonej przez oba stowarzyszenia. Koordynatorem przy opracowywaniu listy był niemiecki E.ON. Wśród 15 ekspertów wytypowanych do misji na Ukrainę oraz trzech do Rosji, nie znalazł się żaden Polak. "Nie myślę, by był jakiś powód polityczny. Wszystko działo się bardzo szybko, nie było czasu skontaktować się z wszystkimi członkami organizacji" - zapewniły pragnące zachować anonimowość źródła w GTE. W niespełna dwie godziny po telefonie PAP te same źródła poinformowały, że GTE jeszcze dziś zgłosi Komisji Europejskiej nazwiska gotowych do wyjazdu dwóch polskich ekspertów z Gaz-Systemu. Rzecznik KE, wyraźnie poirytowany pytaniami, czemu do gazowej misji nie wybrano Polaków podkreślił, że "wybrani eksperci nie reprezentują rządów ani firm, z których pochodzą, ale są ekspertami Komisji Europejskiej, która dowodzi całą misją". Także źródła polskie w Brukseli powiedziały, że nie ma podejrzeń, że Polaków specjalnie wykluczono. "Wszystko działo się w biegu, w ciągu zaledwie kilku godzin, natychmiast po wstępnym porozumieniu UE z Rosją i Ukrainą na misję. Tak by eksperci już po południu mogli być gotowi do wyjazdu" - mówiły źródła. Rosja i Ukraina zgodziły się wpuścić na swoje obiekty unijnych obserwatorów, którzy mają kontrolować przepływ rosyjskiego gazu przez ukraińskie terytorium do innych państw europejskich. Ma to umożliwić przywrócenie przerwanych w ubiegłym tygodniu dostaw gazu do Europy w ciągu kilku dni.