Od kilku dni media i politycy debatują nad sprawą Misiaka i jego firmy Work Service. Chodzi o to, że Misiak jako szef senackiej komisji gospodarki narodowej pracował nad tzw. specustawą stoczniową, a następnie - jak napisała "Gazeta Wyborcza" - firma Work Service, której senator jest współwłaścicielem, bez przetargu dostała zlecenie na pośrednictwo pracy i szkolenia zwalnianych stoczniowców ze Stoczni Szczecińskiej. Na konferencji prasowej w Sejmie Misiak podkreślał, że nie miał wpływu na kształt przyjętej ustawy. Wyjaśniał, że jego poprawki dotyczyły tylko prawa Unii Europejskiej i nie zostały przyjęte. Dodał, że nie miał też wpływu na to, że to jego firma uzyskała kontrakt. Misiak powiedział, że nie rozmawiał o całej sprawie z premierem Donaldem Tuskiem, ale w pełni oddaje się do dyspozycji władz PO i klubu. Podkreślił jednak, że nie było "żadnej jego przewiny" w związku z pracami nad ustawą stoczniową. Zapowiedział, że na razie wyłącza się z prac firmy Work Service, następnie będzie chciał się pozbyć jej udziałów.