- Jestem osobą, która ustawę jedynie oceniała z punktu widzenia, czy jest ona dobra dla stoczni i pracowników stoczni. Ta ocena wypadła pozytywnie, uważam, że jest to dobra ustawa na trudna czasy - powiedział Misiak podczas konferencji prasowej w Krakowie. Misiak przewodniczył komisji gospodarki narodowej pracującej nad specustawą stoczniową, zgłaszał do niej poprawki. Później - jak napisała "Gazeta Wyborcza" - firma Work Service, której Misiak jest współwłaścicielem, bez przetargu dostała zlecenie. Ustawa stanowi, że za zapewnienie zwalnianym stoczniowcom "miękkiego lądowania" odpowiada państwowa spółka Agencja Rozwoju Przemysłu. 27 lutego ARP ogłosiła, że "do realizacji usługi szkoleniowo-doradczej" wybrała konsorcjum firm DGA z Poznania i Work Service z Wrocławia. Chodzi m.in. o doradztwo dla zwalnianych stoczniowców, szkolenia, pomoc w pisaniu CV, wyszukiwanie ofert. Jak podkreślił senator PO, wszystkie poprawki zgłaszane do ustawy pochodziły z Ministerstwa Skarbu Państwa, a on jako przewodniczący komisji gospodarki narodowej jedynie zdecydował o dołączeniu ich do projektu. - Uznałem że one pomogą stoczniowcom w ich trudnej sytuacji - zaznaczył. - Każdemu można zarzucić konflikt interesów, kto jest przedsiębiorcą i działa w komisji gospodarki dlatego, że każda decyzja komisji gospodarki dotyczy przedsiębiorstw - dodał Misiak. Wyjaśnił, że jego firma nie zgłosiła się samodzielnie do konkursu ogłoszonego przez ARP, ale została zaproszona do współuczestniczenia w ofercie złożonej przez lidera konsorcjum. Lider konsorcjum - spółka DGA jest firmą konsultingową, a Work Service - w ramach oferty - miało się zająć szkoleniami i pośrednictwem pracy dla zwalnianych stoczniowców. O udziale w konkursie senator, jak mówi, dowiedział się tuż przed podpisaniem umowy. - Jestem mniejszościowym akcjonariuszem i jednym z członków rady nadzorczej, który nie uczestniczy w pracach zarządu i nie ma wpływu na decyzje przez zarząd podejmowane - wyjaśnił. Misiak podkreślił, że oferta miała charakter non-profit. Polegała na zarządzaniu budżetem określonym przez ARP, z którego 10 proc. przeznaczone było na tzw. koszty administracyjne. Pytany, dlaczego konsorcjum zostało wyłonione w drodze konkursu a nie przetargu, wyjaśnił, że może jedynie domniemywać, iż ARP chodziło o czas, a formuła przetargu jest długotrwała. - Postawiło to mnie w trudnej sytuacji, mogę to określić mianem nieszczęścia, ale moja sytuacja jest nieszczęściem wszystkich przedsiębiorców w tym kraju, bo oznacza, że jeśli jest się przedsiębiorcą, to nie można działać w Polsce w parlamencie bo zawsze można zostać oskarżonym o jakiś konflikt interesów - dodał. Senator PO pytany czy liczy się z jakąś karą ze strony władz klubu Platformy, odparł, że jest gotowy poddać się każdej karze, jeśli uznana zostanie jego wina. - Mówiąc o karach czułbym się odrobinę, jak w "Procesie" Kafki, bo byłbym karany za coś, czego nie dokonałem - dodał. Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zapowiedział dziś, że rzecznik dyscypliny klubu PO zajmie się sprawą senatora Misiaka. - Zleciłem rzecznikowi dyscypliny klubu PO, żeby wyjaśnił tę kwestię i dopiero wtedy się do niej odniosę - powiedział Chlebowski.