Do sądu przyszło kilkudziesięciu b. pacjentów chirurga, chcących świadczyć w jego obronie. Dr G., któremu postawiono łącznie około 40 zarzutów - w tym także zabójstwo - przebywa w areszcie od 14 lutego. Jego zatrzymanie przez CBA, które było filmowane i pokazane potem w stacjach telewizyjnych, a także wypowiedzi ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry wywołały dyskusję o "teatralizacji" czynności procesowych i wykorzystywaniu ich w propagandowych celach. W czwartek sąd na niejawnym posiedzeniu badał zażalenie obrony na areszt dr. G. Sąd podjął decyzję o utajnieniu całego posiedzenia, bo - jak się okazało - część materiałów śledztwa ma klauzule "tajne" i "ściśle tajne". Obrońca podejrzanego, mec. Magdalena Bentkowska-Kiczor, podkreśliła, że do dziś nie uzyskała dostępu do akt śledztwa - nie tylko do tych z klauzulami, ale też do zwykłych akt postępowania. - To jawne ograniczenie prawa do obrony - mówiła. Do sądu przyszło w czwartek około 20 byłych pacjentów dr. G. Mówili, że zorganizowali się spontanicznie i przyszli manifestować swe poparcie dla kardiochirurga, którego nazywali "wirtuozem skalpela". - Zawdzięczam mu życie - mówili jeden przez drugiego. Andrzej Piłko, także operowany przez dr. G., pokazywał listę ze 109 podpisami byłych pacjentów, którzy są gotowi złożyć w sądzie dodatkowe poręczenie osobiste. Inny były pacjent Mirosława G. mówił, że stykał się z tym chirurgiem kilkakrotnie i nigdy nie spotkał się z jego strony z propozycją łapówki, a wręcz - jak dodał inny z zebranych - pacjenci byli od tego odwodzeni. - Kobietom daje się kwiatki, a mężczyźnie - flaszkę. A pan doktor był zresztą niepijący - mówili. Twierdzili oni, że obecnie lekarze w klinice MSWiA "w obawie przed więzieniem odmawiają wykonywania operacji". - Doktor G. powinien być przy stole operacyjnym, a nie za kratami - przekonywali. Pacjenci uważają, że dr Mirosław G. padł ofiarą zawiści kolegów, którzy chcieli go "wygryźć" ze stanowiska, bo zazdrościli mu sławy, a zarazem trochę się go bali, ponieważ był surowy wobec personelu i nie tolerował tych, którzy niewystarczająco przykładali się do pracy. 12 lutego CBA zatrzymała dr. G. w szpitalu MSWiA. Prokuratura zarzuciła mu zabójstwo. Według komunikatu CBA, "w 2006 r. przeprowadził on przeszczep serca u pacjenta, wiedząc o poważnych przeciwwskazaniach do przeprowadzenia zabiegu. Nie dochował, mimo iż miał taką możliwość, odpowiednich staranności. Po zabiegu zażądał od rodziny pacjenta korzyści majątkowej, której nie otrzymał. Kilka dni po operacji wydał polecenie odłączenia pacjenta od urządzeń wspomagających czynności życiowe, co spowodowało natychmiastowy zgon pokrzywdzonego". Inne zarzuty wobec b. ordynatora, to fizyczne i psychiczne znęcanie się nad personelem oddziału oraz kilkanaście zarzutów korupcyjnych.