Takie zmiany Ministerstwo Sprawiedliwości chce wprowadzić w Kodeksie karnym. Projekt w tej sprawie ma zostać złożony w Sejmie jako autopoprawka do projektu nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, który trafił do Sejmu 23 września i przewiduje zakaz skojarzeniowej reklamy dopalaczy. Zdaniem ministra sprawiedliwości taka procedura radykalnie przyspieszy przyjęcia proponowanej zmiany w Kodeksie karnym. - Penalizacji podlega już samo udostępnienie niebezpiecznego środka w okolicznościach świadczących o tym, że odbiorca może go użyć w sposób mogący sprowadzić zagrożenia dla życia i zdrowia - powiedział Kwiatkowski. - Produkt sprzedany małoletniemu będzie nielegalny - podkreślił. Projekt zmiany Kodeksu karnego przewiduje karalność każdego udostępniania dopalaczy dzieciom - nie tylko przez samych sprzedawców. Kara za udostępnienie małoletnim dopalaczy będzie obowiązywała także w przypadku posługiwania się internetem, nawet jeżeli strony będą umieszczone na zagranicznych serwerach - podkreślił z kolei Tomasz Szafrański z Departamentu Legislacyjno-Prawnego Ministerstwa Sprawiedliwości. - Okoliczność, że np. strona będzie hostowana na serwerze brytyjskim, tajwańskim czy jeszcze innym, nie na polskim, nie ma żadnego znaczenia dla odpowiedzialności karnej, dopóki do udostępnienia towaru dochodzi przez to, że zostanie on ostatecznie wysłany, doręczony na terytorium Polski - wyjaśnił Szafrański. - Co więcej, odpowiedzialność osoby udostępniającej nie jest uzależniona od jej narodowości. (...) Nie będzie żadnej odmienności w zakresie ścigania zakupów przez internet - dodał. Minister sprawiedliwości zaznaczył, że propozycja zmian w Kodeksie karnym może jeszcze zostać zmodyfikowana. - Jesteśmy w kontakcie m.in. z Komisją Kodyfikacyjną Prawa Karnego i możliwe jest jeszcze dopełnienie i wzmocnienie tej propozycji, szczególnie w zakresie przestępstw przeciwko bezpieczeństwu powszechnemu - powiedział Kwiatkowski. Dziennikarze pytali m.in., czy projekt nie doprowadzi do karania za sprzedaż np. chemicznych środków czystości, które - podobnie jak oficjalnie "dopalacze" - nie są przeznaczone do spożycia, a ich zażycie przez człowieka może stworzyć zagrożenie dla życia i zdrowia. Jak tłumaczył Szafrański, nie ma takiego niebezpieczeństwa. - Chodzi o sytuacje, kiedy już okoliczności wskazują, że nawet legalnie dopuszczoną na rynek substancję ktoś zamierza użyć w sposób niezgodny z przeznaczeniem - wyjaśnił. Zdaniem Szafrańskiego umieszczenie w sklepach z "dopalaczami" lub na samych tego typu produktach ostrzeżenia, że substancja nie jest przeznaczona do spożycia i ma charakter jedynie kolekcjonerski, po znowelizowaniu Kodeksu karnego nie będzie chronić przed odpowiedzialnością. Sąd bowiem - tłumaczył - będzie badał, czy tego typu oświadczenie było realne, zgodne z zamierzonym celem sprzedaży, czy też pozorne. W poniedziałek propozycja zmiany Kodeksu karnego trafi do uzgodnień międzyresortowych, później musi zostać przyjęta przez rząd i trafi do Sejmu. Minister sprawiedliwości zakłada, że projekt trafi do parlamentu jeszcze w październiku i wejdzie w życie jeszcze w 2010 r. Dopalacze to substancje psychoaktywne, które mogą działać podobnie do narkotyków, można je legalnie kupić w Polsce. Są sprzedawane m.in. jako przedmioty kolekcjonerskie albo nawozy dla roślin. Już wcześniej przygotowano projekty ustaw wprowadzających zakaz reklamy sugerującej konsumentom, że zawarte w dopalaczach substancje działają np. jak środki odurzające oraz umożliwiającej wycofanie z handlu nawet do 18 miesięcy substancji, co do której istnieją podejrzenia, że może być szkodliwa dla zdrowia. Od soboty prowadzona jest w całym kraju akcja GIS i policji przeciwko tym specyfikom. Objęła 1000 punktów sprzedaży. Decyzji o natychmiastowym zamknięciu punktów sprzedaży dopalaczy policjanci i inspektorzy sanitarni nie wręczyli jeszcze właścicielom albo pracownikom ok. 200 podmiotów.