Biernacki na konferencji prasowej we Wrocławiu (woj. dolnośląskie) powiedział dziennikarzom, że dopiero po postępowaniu prokuratorskim będzie można podjąć jakikolwiek dyskurs na temat potencjalnej komisji śledczej. - Powiem szczerze, że boję się komisji śledczych, do wyborów. Nie ukrywam, że wszystkie swoje projekty ustawodawcze będę chciał wprowadzić do parlamentu już w czasie wakacji, ponieważ wiem, że jak wprowadzę je później, to dyskurs polityczny je zdominuje i wypaczy te ustawy. Tym bardziej komisja śledcza powołana na 1,5 roku przed wyborami z natury rzeczy miałaby charakter polityczny i nawet trudno byłoby o to winić opozycję - mówił Biernacki. Szef resortu sprawiedliwości podkreślił, że prokuratura sprawę nagrań musi wyjaśnić w szerokim zakresie. - Tam gdzie jest łamane prawo, muszą być wyciągane twarde konsekwencje. Nie tylko wobec osób, które podsłuchały, ale jeśli wynika z nagranych rozmów, że ktoś łamał prawo lub miał taki zamiar, to ta osoba też musi ponieść konsekwencje. To jest jasne dla wszystkich i czytelne - zaznaczył Biernacki. Zdaniem ministra nagrania ujawnione przez tygodnik "Wprost" to ważna nauczka dla klasy politycznej. - Po to są gabinety, by w nich rozmawiać o sprawach politycznych i ministerialnych - zaznaczył Biernacki. Dodał, że nie obawia się, iż sam mógł zostać również nagrany, gdyż nigdy nie był w żadnym VIP-roomie.