- Wyjaśniliśmy sobie wiele kwestii, zostały rozstrzygnięte sprawy dotyczące odtajnienia akt - powiedział po spotkaniu Ćwiąkalski. Zaznaczył jednak, że najpierw akta trzeba przejrzeć. - Nie odtajnia się 57 tomów akt operacyjnych bez potrzeby, w pierwszej kolejności przejrzy je prokurator, będą mieli do nich dostęp w kancelarii tajnej pełnomocnicy rodziny, którzy będą musieli zdecydować, które konkretne strony zostaną odtajnione na potrzeby śledztwa - wyjaśnił minister. Pełnomocnik Olewników, Bogdan Borkowski poinformował, że domagano się odtajnienia wszystkich akt. - To znacznie utrudnia sprawę. Zastanowimy się, czy jednak nie zażądać odtajnienia całości, żeby nie było żadnych wątpliwości - powiedział. Dodał, że akta mogą zostać odtajnione w ciągu najbliższych tygodni. Zaznaczył jednak, że materiał jest na tyle obszerny, że zapoznanie się z nim może potrwać. Włodzimierz Olewnik nie był zadowolony ze spotkania z Ćwiąkalskim. - Nie jestem usatysfakcjonowany, bo w dalszym ciągu na moje kluczowe pytania nie ma odpowiedzi. Uważam, że w tej sprawie wciąż brak konkretnych działań - mówił. Jak poinformował ojciec Krzysztofa Olewnika, pytał ministra m.in., dlaczego nie ma więcej zarzutów, a przestępcy, którzy uprowadzili jego syna, wciąż są na wolności, a także, dlaczego utajniono śledztwa dotyczące osób biorących udział w porwaniu. Borkowski podkreślił, że pytania Olewnika były bardzo szczegółowe i dotyczyły konkretnych kwestii. - Pytania te po raz kolejny pozostały bez odpowiedzi - powiedział. Dodał, że w śledztwie w ostatnim czasie nie pojawiło się nic nowego. Jego zdaniem jakikolwiek przełom w tej sprawie możliwy jest dopiero po odtajnieniu akt. Ćwiąkalski podkreślił, że zależy mu na wyjaśnieniu sprawy Olewnika. - Nie muszę na tym zbijać kapitału politycznego. Chcę wyjaśnić tę sprawę jako człowiek i prawnik z dużym doświadczeniem - zadeklarował. Minister przypomniał, że śledztwo prowadzone jest bardzo intensywnie przez czterech prokuratorów i nie ma w nim wątków, które celowo nie byłyby podejmowane i wyjaśniane. Dodał, że nie ma groźby przedawnienia sprawy. Podkreślił też, że dotychczas prokuratorzy nie natrafili na żadne przesłanki mogące prowadzić do "kogoś wysoko postawionego". - Jest pełna wola wyjaśnienia sprawy przy zachowaniu reguł, które w takich przypadkach obowiązują. Nie ma żadnych ograniczeń dla rodziny - może wykorzystywać wszystkie swoje uprawnienia, a my ze swej strony będziemy to ułatwiać - mówił. Postępowanie, które ma wyjaśnić błędy śledczych po porwaniu i zabójstwie Krzysztofa Olewnika, zostało wszczęte w czerwcu ub. roku przez olsztyńską prokuraturę, która wcześniej ustaliła porywaczy i zabójców Olewnika oraz odnalazła ciało zamordowanego. Śledztwo wszczęto po złożeniu zawiadomienia przez ojca zamordowanego. Wskazuje on, że w porwaniu, oprócz już skazanych, brały udział inne osoby, i że porwanie nastąpiło właśnie na zlecenie tych osób. W maju śledztwo zostało przeniesione do Gdańska. Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 r. Wkrótce sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną. W lipcu 2003 r. okup - 300 tys. euro - przekazano porywaczom. Jednak uprowadzony nie został uwolniony. Miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy Krzysztof Olewnik został zamordowany. Ciało ofiary, torturowanej przed śmiercią, znaleziono dopiero po pięciu latach od porwania i trzech od zabójstwa, w lesie w okolicach Różana nad Narwią.