Gmina Wilków niemal w całości została zalana, gdy doszło do przerwania wału na Wiśle. Pod wodą znalazło się 19 miejscowości; ponad 700 gospodarstw zostało zalanych i podtopionych. Powódź zniszczyła sady i uprawy chmielu, z których utrzymuje się większość mieszkańców gminy. Sawicki oglądał m.in. wyrwę w wale w okolicach Zastowa Polanowskiego, przez którą zalana została gmina oraz stojące ciągle w wodzie sady i chmielniki w pobliżu miejscowości Dobre. W Opolu Lubelskim spotkał się z lokalnymi władzami. W gminie Wilków jest ok. 600 ha upraw chmielu, z tego ponad 400 hektarów zalała woda - poinformował Prezes Polskiego Związku Producentów Chmielu Jan Madej. - Trzeba będzie od nowa sadzić chmiel i on dopiero po trzech latach da plon - powiedział. Starosta Opola Lubelskiego Zenon Rodzik oszacował straty w infrastrukturze drogowej powiatu na 60 mln zł. Na terenie powiatu zalanych zostało ok. 10 tys. hektarów upraw i 1,6 tys. gospodarstw. Poinformował, że w środę znowu został ogłoszony alarm przeciwpowodziowy, bo opady w górnym biegu Wisły spowodowały, że poziom rzeki szybko się podnosi. - Mamy dwa dni na załatanie 400 metrowej wyrwy w wale w Zastowie Polanowskim, bo grozi nam, że Wisła ponownie tamtędy wyleje - powiedział Rodzik. Sawicki nie ukrywał zaskoczenia rozmiarami zniszczeń. - Nie spodziewałem się takiego widoku, takiego poziomu wody. Są miejsca, gdzie straty są stuprocentowe - mówił minister. Sawicki poinformował o programie pomocy dla rolników przyjętym przez Radę Ministrów i zapewnił, że rząd myśli też o wieloletniej pomocy dla właścicieli gospodarstw, którym powódź zniszczyła uprawy wymagające czasu do ich odtworzenia. - Myślę, że warto uświadomić społeczeństwu, że pomoc rolnikom dotkniętych powodzią ma inny charakter niż pomoc przedsiębiorstwom. Tu, na tych terenach, pomoc musi być długotrwała - powiedział Sawicki. Niektórzy mieszkańcy nadwiślańskich miejscowości, mówili, że woda zabrała im wszystko, że nie mają do czego wracać. Sawicki proponował, aby zastanowili się, czy warto odbudowywać domy na dawnym miejscu, gdzie zawsze będą zagrożone powodzią. - Trzeba się poważnie zastanowić, jak pomoc ludziom, którzy nie chcą wracać do swoich dotychczasowych siedzib. Jest ziemia państwowa. Jeśli dziś mamy dawać pieniądze na odbudowę w tym miejscu, to może trzeba pomyśleć o pomocy w nowym - powiedział Sawicki. Zdaniem ministra potrzebny jest narodowy program odbudowy małej retencji, niezależny od budowy dużych zbiorników wodnych i wałów chroniących przed powodzią. - Te małe zbiorniki mogłyby na dwa, trzy dni zatrzymać ogromne ilości wody - powiedział. Przypomniał, że przed wojną w Polsce było około 4,5 tys. niewielkich zbiorników wodnych, nad którymi pracowały młyny i tartaki, zaś obecnie takich zbiorników jest niewiele ponad 400. - Gdzieś, coś, zaniedbaliśmy - ocenił Sawicki.