Tygodnik "Wprost" w artykule poświęconym Nowakowi, nazywanemu tam "złotym dzieckiem Tuska" opisał jego kontakty między innymi ze współwłaścicielem firmy reklamowej, w ostatnich latach zdobywającej milionowe kontrakty od instytucji publicznych i państwowych firm. Tygodnik pisze też o drogich zegarkach, z którymi pokazuje się minister, a które nie figurują w jego zeznaniach majątkowych oraz o jego wizytach w bardzo drogich klubach.Sławomir Nowak w oświadczeniu zapewnia, że "nigdy nie ułatwiał ani nie pomagał w prowadzeniu biznesu, zdobywaniu zleceń lub kontraktów firmie CAM Media ani żadnej innej firmie". Potwierdza znajomość ze współwłaścicielem firmy, ale podkreśla, że w kontaktach z biznesmenami nie ma nic złego. "Warto poznawać przedsiębiorczych ludzi, bo często to osoby mądre, doświadczone, które ciężką pracą osiągnęły sukces. Nigdy jednak nie wykorzystywałem tych znajomości do osiągnięcia jakichkolwiek własnych korzyści. Nie nadużywałem też swojej funkcji do pomocy w osiągnięciu korzyści przez jakiekolwiek osoby prowadzące działalność gospodarczą" - zaznacza.Minister Nowak odpowiada również na zarzuty tygodnika dotyczące braku w jego deklaracjach majątkowych informacji o drogich zegarkach "Od lat składam oświadczenia majątkowe i wspólne z żoną zeznania podatkowe, które są badane przez odpowiednie instytucje. Nigdy nie wykazano jakichkolwiek nieprawidłowości." Polityk deklaruje, że zegarki opisywane przez "Wprost" odda tygodnikowi po cenach, które padły w artykule. Wcześniej pytany przez "Wprost" o zegarki, minister Nowak oświadczył, że jeden z nich pożyczył od Piotra Wawrzynowicza, byłego działacza PO, według tygodnika, kolegi współwłaściciela firmy reklamowej Cam Media.