- Nie wiem, dlaczego pani minister wskazała któryś ze szpitali gdańskich. Jeśli rzeczywiście wskazała, to bezpośrednio uczestniczyła w tym fakcie, który powoduje tego typu konsekwencje - mówił w RMF FM abp Gocłowski. Jak czytamy w "Dzienniku", problemy minister Kopacz, która nigdy nie ukrywała przywiązania do Kościoła, zaczęły się w ubiegły poniedziałek. Właśnie wtedy w programie "Teraz My" w TVN powiedziała, że został już wyznaczony ośrodek, który pomoże nastolatce w przerwaniu ciąży. We wtorek dziewczyna poddała się aborcji. Kilka dni później na internetowych stronach kwartalnika Fronda pojawił się apel do bp Zygmunta Ziomowskiego o obłożenie Kopacz ekskomuniką, czyli wykluczeniem z Kościoła. Biskup radomski nie zabrał w tej sprawie głosu. Ale wczoraj abp Gocłowski powiedział: "Nie dołączam się do tego, by rzucać ekskomunikę, bo ci, którzy się zachowywali tak, jak się zachowywali, już są w ekskomunice. Prawo działa bezpośrednio przez fakt popełniony". Co to oznacza? Ekskomunika w najprostszych słowach oznacza zakaz przyjmowania sakramentów, a nawet zakaz wstępu do świątyń. Zdaniem katolickiego publicysty Tomasza Terlikowskiego sytuacja jest jednoznaczna. - Kopacz była osobą, która się przyczyniła do tego, że dziecko nastoletniej Agaty zostało zamordowane. To oznacza, że sama poprzez swoje działanie wykluczyła się z Kościoła - argumentuje w "Dzienniku" Terlikowski. W kodeksie prawa kanonicznego w kanonie 1368 czytamy "Kto powoduje przerwanie ciąży, podlega ekskomunice wiążącej mocą samego prawa". Zapis rzeczywiście jest jednoznaczny, ale jego interpretacja nie musi być tak oczywista. Zdaniem dominikanina ojca Pawła Kazaneckiego kluczowe w tej sprawie jest rozstrzygnięcie tego, czy pani minister rzeczywiście współuczestniczyła w aborcji. - Jeśli uznamy, że wskazanie ośrodka aborcyjnego było czynnym uczestnictwem w aborcji, to biskup Gocłowski ma rację. Ekskomunika w takiej sytuacji jest automatyczna - przyznaje w "Dzienniku" dominikanin. Ale jednocześnie zastrzega, że on nie jest odpowiednią osobą, która mogłaby rozstrzygnąć wątpliwości. Kto byłby odpowiedni? - pyta "Dziennik". - Tak naprawdę tylko jedna osoba - spowiednik pani minister - odpowiada rozmówca gazety. To oznacza, że dopiero w konfesjonale Ewa Kopacz dowie się, czy znalazła się poza wspólnotą Kościoła katolickiego. Jeśli tak, to spowiednik prawdopodobnie skieruje ją do biskupa. Tylko on lub osoba przez niego wyznaczona może zdjąć ekskomunikę z pani minister. Pani minister odmawia wypowiedzi na ten temat. A jej rzecznik twierdzi, że to nie Ewa Kopacz wskazała szpital, w którym dokonano aborcji. - Ona jest tylko zwierzchnikiem rzecznika praw pacjenta, który to zrobił - mówi Jakub Gołąb i dodaje. "Ewa Kopacz dalej czuje się członkiem Kościoła katolickiego, a całą sytuację bardzo przeżywa".