Zdaniem szefa MEN opozycja bezpodstawnie "straszy paraliżem edukacji". Zapewnił, że miejsc w szkołach średnich dla absolwentów gimnazjów i szkół podstawowych nie zabraknie. Minister uspokaja "W Warszawie absolwentów szkół podstawowych i gimnazjów jest dwadzieścia kilka tys. osób (27 tys. 911), liczba miejsc przygotowanych (w szkołach ponadpodstawowych - PAP) w Warszawie to grubo ponad czterdzieści tys.(43 tys. 24)" - powiedział. "Oczywiście przybędą także uczniowie z okolicznych powiatów i miejscowości, tak jest we wszystkich dużych miastach, ale wszyscy znajdą w szkołach miejsce" - dodał. "Każdy z samorządów ma obowiązek przygotować odpowiednią liczbę miejsc tak, aby wszyscy zgodnie z obowiązującym prawem w Polsce, do 18. roku życia mogli kontynuować naukę" - stwierdził. Trwają dopiero rekrutacje - wyjaśniał minister. "Uczniowie składają aplikacje do kilku czy kilkunastu szkół w tym roku, w ubiegłym roku mogli złożyć wnioski do trzech szkół. To powoduje, że jeden dobry uczeń blokuje tak naprawdę miejsca w kilkunastu różnych szkołach. I gdyby na dzień dzisiejszy, kiedy rekrutacja się jeszcze nie skończyła, sprawdzić, to może się okazać, że teoretycznie, według tych wyliczeń, jakaś grupa uczniów nie ma swojego miejsca w szkole. Ale było tak zawsze i w ubiegłych latach. Gdy skończy się pierwszy etap rekrutacji wówczas pozostają miejsca w wielu szkołach średnich" - powiedział. "To prawda, że jest więcej absolwentów szkół średnich i gimnazjów (o 370 tys. niż w roku ubiegłym - PAP), ale to jest mniej więcej taka liczba uczniów, jaka była w 2010 r., wtedy nie pamiętam, żeby była jakaś histeria czy tragedia" - przypomniał. Minister odpowiada prezydentowi Warszawy "Samorządy wiedziały już kilka lat temu, że będzie więcej uczniów i mogły przygotować większą liczbę budynków, chociażby po likwidowanych gimnazjach, stąd m.in. w Warszawie większość takich szkół została przekształcona w szkoły średnie, ale być może było to za mało" - powiedział. "Każdy z samorządów ma obowiązek przygotować odpowiednią liczbę szkół dla absolwentów" - dodał. Minister edukacji odniósł się do dzisiejszej wypowiedzi prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, który powiedział na konferencji w MEN, że "za chaos w edukacji odpowiada PiS". "Trzeba pamiętać, że pan Trzaskowski jest po prostu także politykiem opozycji, która wielokrotnie mówiła, że coś jest złego i źle się dzieje. Przypomnę, że gdy wprowadzaliśmy prawo rodziców do tego, żeby dzieci sześcio- lub siedmioletnie trafiały do szkoły, a nie przymusowo sześcioletnie, to posłowie z Platformy (PO) twierdzili, że będzie chaos, nie będzie się dało w tych przedszkolach uczyć, nie będzie miejsc dla dzieci. Gdy tworzyliśmy sieć szkół i stopniowo wygaszaliśmy gimnazja, to twierdzono, że od 1 września 2017 rok szkolny się nie rozpocznie i będzie tragedia. Nic takiego oczywiście się nie wydarzyło" - powiedział. Szef MEN skomentował również wypowiedź prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, która obarczyła rząd winą za próby samobójcze uczniów. "Skoro pani prezydent od kilku miesięcy ma takie sygnały, to powinna podjąć kroki zaradcze. Powinna razem z psychologami, pedagogami przygotować odpowiednie programy, rozmawiać z młodzieżą i przestrzec przed najgorszymi decyzjami" - powiedział.