Zarząd krajowy zawiesił w środę Kalisza na trzy miesiące w prawach członka SLD. To konsekwencja współpracy Kalisza z projektem Europa Plus współtworzonym m.in. przez b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i szef RP Janusza Palikota. - Zarząd krajowy nie ma kompetencji, by karać kogokolwiek z członków SLD; uczynił to, co mógł zrobić według statutu - powiedział Miller dziennikarzom po posiedzeniu zarządu. Zaznaczył, że decyzję o wyrzuceniu z partii może podjąć tylko sąd koleżeński. Jak dodał, sąd partyjny "może uczynić wszystko, jest niezawisły, nie podlega żadnym naciskom i nie jest usytuowany w strukturach zarządu krajowego". - Dziś nikt nie jest wstanie powiedzieć, co uczyni sąd, to przypomina zwykłą procedurę, gdy sprawa trafią do sądu cywilnego i karnego, ale wyrok jest niewiadomy - dodał szef SLD. Jak podkreślił, "dziś nikt nie wyrzucił Kalisza". "Każdy, kto wstępuje do partii politycznej, przyjmuje pewne ograniczenia suwerenności, musi się podporządkować wewnętrznemu prawu tej partii, a tym prawem jest statut" - mówił Miller. Szef SLD podkreślił, że Kalisz może jeszcze wrócić do normalnego funkcjonowania w partii. "Jestem dowodem, że z SLD można nawet wyjść, wrócić i jeszcze zostać jej przewodniczącym" - powiedział Miller. Zaznaczył, że zawieszenie Kalisza poparła zdecydowana większość członków SLD. Pytany, czy była to decyzja jednomyślna, odparł, że "całkowita jednomyślność jest tylko na cmentarzu". Lider SLD podkreślił, że jest mu przykro. "Odbyliśmy wielogodzinną trudną rozmowę i nie mam powodów do radości" - mówił. Dopytywany o to, co mówił Kalisz podczas posiedzenia zarządu, Miller powiedział, że poseł "odpowiadał na te pytania, na które chciał odpowiedzieć".