Miller podziękował też Polakom, którzy zagłosowali na komitet SLD-Lewica Razem. Z sondażu Ipsos dla TVP, TVN24 i Polsatu wynika, że w wyborach do sejmików wojewódzkich w skali kraju PiS uzyskał 31,5 proc., PO - 27,3 proc., PSL - 17 proc., a SLD - 8,8 proc. "Wiele razy mówiliśmy, że dla nas istotnym probierzem siły SLD są wyniki w miastach prezydenckich. Z naszych informacji (...) wynika, że pozytywnie rozstrzygnęliśmy w pierwszej turze te wyniki w takich znaczących ośrodkach jak Dąbrowa Górnicza, Chełm, Świnoujście, Gniezno" - powiedział Miller podczas wieczoru wyborczego w warszawskiej siedzibie Sojuszu przy ul. Złotej, gdzie zgromadziło się kilkadziesiąt osób. Szef SLD podkreślił, że w wielu przypadkach odbędą się drugie tury, także z udziałem Sojuszu. "Od poniedziałku wkraczamy w następną fazę kampanii wyborczej tak, by i druga tura obfitowała w zwycięstwa prezydentów SLD" - oświadczył. "Natomiast jeśli chodzi o wyniki do rad, to tak jak w Sejmie, gdzie zwycięzcą są ci, którzy tworzą większościowe koalicje, by mógł powstać stabilny rząd, tak samo i we wszystkich stopniach samorządu terytorialnego zwycięzcą będą ci, którzy utworzą większościowe koalicje" - zaznaczył lider Sojuszu. "SLD od poniedziałku jest gotów do stosownych rozmów, po to by móc realizować nasz program" - zadeklarował. Szef SLD wyraził też ubolewanie z powodu niskiej frekwencji w wyborach. Jak informowała wieczorem PKW, do godz. 17.30 wyniosła ona 39,28 proc.. "Co gorsza (mamy do czynienia) z sygnałami, iż w wielu naszych regionach mieliśmy do czynienia z rozmaitymi nieprawidłowościami. Nasz pełnomocnik komitetu wyborczego złożył już na ręce PKW zastrzeżenia do sytuacji w trzech województwach i będziemy oczekiwać, że PKW do nich się jak najszybciej ustosunkuje" - poinformował. Rzecznik Sojuszu Dariusz Joński powiedział, że chodzi o woj. lubuskie, śląskie i wielkopolskie. W późniejszej rozmowie z dziennikarzami Miller - na uwagę, że wynik SLD jest gorszy niż w wyborach samorządowych z 2010 roku (wówczas było 15,20 proc. w wyborach do sejmików) - odparł: "To, jaki będzie wynik, to się dopiero okaże, dlatego że to są wybory samorządowe, gdzie ważne jest, by mieć jak najwięcej wójtów, prezydentów, burmistrzów i udział w rozmaitych organach władzy samorządowej. To dopiero się rozstrzygnie jutro, pojutrze czy za tydzień". Pytany przez dziennikarzy, kto jest odpowiedzialny za wynik Sojuszu, odparł: "Nikt nie jest odpowiedzialny tu w Warszawie, bo to były wybory lokalne i jeśli rzeczywiście ktoś odniósł zły wynik, to będzie się musiał zastanowić, ale w swojej małej ojczyźnie". Dopytywany, czy wynik w wyborach samorządowych nie prognozuje wyniku w wyborach parlamentarnych, Miller podkreślił, że to się okaże w przyszłym roku". Dodał, że jednych i drugich wyborów nie można porównywać, "choćby dlatego że w (wyborach) lokalnych startuje wiele komitetów niepartyjnych, które nie będą startować w wyborach parlamentarnych". Na pytanie, czy nie obawia się prób rozliczenia go podobnie jak w przeszłości miało to miejsce w przypadku byłego szefa Sojuszu Grzegorza Napieralskiego - choć wówczas po innych wyborach - Miller powiedział: "Proszę nie porównywać krowy z koniem. Wprawdzie mają cztery łapy jedni i drudzy, ale to są zupełnie różne zwierzęta. Więc lepiej nie porównywać wyborów samorządowych i parlamentarnych".