Leszek Miller uważa, że informacje ABW i prokuratury potwierdzają, iż SLD słusznie przestrzega przed wzrastającą w siłę ekstremalną prawicą. - To współbrzmi z tym, co usłyszeliśmy 11 listopada od tych środowisk, które trzeba określić jako ekstremalne lub faszyzujące. Dziwię się, że są ministrowie rządu Donalda Tuska, którzy przechodzą nad tym do porządku dziennego - podkreśla Miller. Szef SLD jest zdania, że dobrze się stało, iż ABW i prokuratura zdecydowały się na ujawnienie informacji o niedoszłym zamachowcu, bo to może być sygnałem dla innych tego rodzaju grup, że ich działalność zostanie w porę przerwana i być może nie warto narażać się na konsekwencje prawne. Budynek Sejmu miał być celem zamachu bombowego 45-letniego pracownika naukowego z Krakowa, zatrzymanego 9 listopada przez ABW. Według prokuratury, niedoszły zamachowiec działał z pobudek ekstremistycznych, ksenofobicznych i antysemickich, twierdząc że sprawy w Polsce idą w złym kierunku. Celem ataku miał być budynek Sejmu w momencie, gdy będą w nim posłowie, prezydent i premier. Według prokuratury, podejrzany wskazywał na moment głosowania nad budżetem. Pojawiał się w okolicach budynku Sejmu, jednak prokuratura nie ma informacji, by do niego wchodził. Prokuratura podała, że zamach miał być przeprowadzony przy pomocy jednego pojazdu, wypełnionego 4 tonami ładunków wybuchowych.