Wśród ekspertów, z którymi rozmawia szef SLD, są byli ministrowie zdrowia - Mariusz Łapiński i Marek Balicki. Miller powiedział dziennikarzom przed spotkaniem, że chce poznać opinie ekspertów na temat tego, co dzieje się po wprowadzeniu nowej listy leków refundowanych. Rozmowa ma też dotyczyć szybkiej ścieżki legislacyjnej dla nowelizacji ustawy refundacyjnej, która - jak mówił - mogłaby osłabić negatywne skutki wprowadzenia nowej ustawy. "Myślę, że w tym gronie jest zgodność, że trzeba przeprowadzić szybką nowelizację ustawy refundacyjnej" - podkreślił Miller. Zastrzegł, że nie chodzi o całą ustawę, ale kilka zmian, które "zmniejszyłyby stopień zamieszania i dały większą pewność pacjentom". Miller skomentował też słowa Donalda Tuska. W sobotę premier powiedział, że lekarze, którzy będą zachowywali się niegodnie, którzy będą utrudniali pacjentom życie, będą podlegali konsekwencjom. Jak powiedział Miller, był już kiedyś w Polsce minister, który mówił o posyłaniu lekarzy "w kamasze" (chodzi o b. szefa MSWiA Ludwika Dorna - PAP). Jak ocenił, nie jest to jednak droga, którą należy iść. Szef SLD podkreślił, że cała sprawa świadczy o tym, iż nie przeprowadzono rzetelnych negocjacji przed wprowadzeniem nowej ustawy, co jest o tyle dziwne, że był na to czas. W spotkaniu szefa SLD z ekspertami nie uczestniczy zaproszony na nie minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. PAP nie udało się uzyskać komentarza MZ w tej sprawie. W niedzielę weszła w życie lista refundacyjna, którą Ministerstwo Zdrowia opublikowało 23 grudnia. Wywołała ona wiele kontrowersji. W piątek resort naniósł na nią korektę. Po apelach ze strony różnych środowisk, w tym pacjentów i lekarzy, dopisano m.in. leki stosowane po przeszczepach, w leczeniu astmy oskrzelowej dzieci, w łagodzeniu bólu towarzyszącego chorobom nowotworowym, a także paski do glukometrów. Lista po raz pierwszy została opublikowana w formie obwieszczenia, a nie jak do tej pory - rozporządzenia MZ. Zgodnie z ustawą refundacyjną, ma ona być aktualizowana co dwa miesiące. Do aptek w całym kraju zaczęli przychodzić pacjenci, którzy otrzymali recepty z pieczątką: "Refundacja do decyzji NFZ". Stawiają je medycy z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy i Porozumienia Zielonogórskiego, którzy rozpoczęli protest. Nie określają oni poziomu refundacji leków.