"Sądzę, że premier będzie chciał przekonać, że panuje nad sytuacją, że zwłaszcza gospodarka jest w trudnym położeniu, ale że rząd ma receptę na ten kryzys, że nie ma powodu do zaniepokojenia, że jest jakiś plan strategiczny, który będzie realizowany i że nie ma żadnego niebezpieczeństwa" - ocenił w rozmowie Miller. Szef SLD zaznaczył jednak, że nie zna konkretnych zamiarów premiera, a opiera się tylko na tym, co można przeczytać w mediach. "Tu są różne przecieki, że być może będą jakieś dalsze cięcia socjalne, że być może coś się stanie z KRUS-em, że może zostaną przeprowadzone jakieś działania w kierunku emerytur rolniczych" - wyliczał. Zastrzegł jednak, że dopóki Tusk się nie wypowie, są to tylko spekulacje. Szef SLD podkreślił, że na miejscu premiera skupiłby się na gospodarce, ponieważ przyszłoroczny budżet nie jest optymistyczny. "To jest tylko nieco więcej niż 2 proc. wzrostu PKB, prawie 13 proc. bezrobocie, dalsze kłopoty z deficytem budżetowym i z długiem publicznym" - mówił. Dlatego, jak zaznaczył szef SLD, na miejscu Tuska starałby się przedstawić "jakiś projekt środków, które pobudzają gospodarkę". Miller wyjaśnił, że należy skoncentrować się na przykład na inwestycjach, przyjmując tezę, że bez pobudzenia inwestycyjnego wzrost PKB nie będzie możliwy. A, jak podkreślił, jest odwrotnie - dynamika inwestycji jest gasnąca, a nie rosnąca. W połowie września SLD przedstawił program "Nowa strategia dla Polski - rozwój zamiast stagnacji". Zakłada on m.in. utworzenie 3 dużych okręgów przemysłowych; resortu przedsiębiorczości - w miejsce obecnych resortów: gospodarki i skarbu oraz Polskiej Agencji Inwestycji Zagranicznych; przywrócenie trzeciej, 40-proc. stawki podatkowej oraz ułatwienia dla przedsiębiorców i oskładkowanie tzw. umów śmieciowych.