W "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24, Leszek Miller komentował zbliżające się wybory parlamentarne. "Nie podzielam poglądu, że te wybory, które odbędą się w niedzielę, są jeszcze ważniejsze niż te z 1989 roku" - uznał były premier. Wskazał jednak kilka powodów, dla których wybory te są ważne. "Po raz pierwszy idziemy do wyborów w sytuacji, w której zmienił się konstytucyjny porządek państwa. Dzięki temu PiS się obwarował w swoim obozie w taki sposób, żeby utrudnić albo uniemożliwić przejęcie władzy, nawet gdyby opozycja wygrała" - mówił. "Bardzo możliwe, że PiS będzie potrzebował koalicjanta i to jest fascynujące pytanie, kto nim będzie" - dodał. Zdaniem byłego premiera "jeżeli PiS będzie potrzebował koalicjanta, to sobie znajdzie" lub będzie "wyłuskiwał posłów z innych partii". Pytany, czy możliwy jest scenariusz, w którym opozycja stworzy wspólny rząd, Miller odparł: "Nie bardzo wierzę, dlatego że przy prezydencie, który jest rzecznikiem Prawa i Sprawiedliwości, przy Trybunale Konstytucyjnym, takim jakim on jest, to rządzenie takiej większości byłoby koszmarem". "W tym wszystkim najbardziej zastanawiające jest to, że następuje widoczna patologizacja rządzenia przez obóz władzy i to nie robi wrażenia" - dodał. Ocenił również, że "jest coraz więcej cynizmu między wyborcą a politykiem". "Do tej pory zwykle się mówiło, że to politycy wykorzystują wyborców, ale teraz trzeba powiedzieć, że wyborcy wykorzystują też polityków" - kontynuował. Wskazał także, dlaczego jego zdaniem PiS ma tak silną pozycję. "Tłumaczę to sobie w ten sposób, że tacy my jesteśmy, takie jest polskie społeczeństwo. Te pokłady silnego konserwatyzmu, zabarwionego takim dosyć prymitywnym katolicyzmem, takiej wrażliwości na podrzucanie tezy o wielkości (...), to zawsze w Polsce społeczeństwie drzemało i PiS to obudził, dlatego ma taki sukces" - skomentował Leszek Miller.