Miller przypomniał podczas swego wystąpienia, że w Polsce to samorząd jest największym dysponentem pieniędzy publicznych, ponieważ wydaje "aż 45 proc. środków publicznych przeznaczonych na zaspokajanie potrzeb obywateli". - SLD idzie do wyborów z programem przywrócenia godności Polsce za rogatkami wielkich miast. Nasz cel to skończyć ze zróżnicowaniem, skończyć z "Polską B", odesłać ten podział na śmietnik historii - oświadczył lider SLD. - Chcemy Polski, gdzie dystans między wsią, a miastem ulega zmniejszeniu, gdzie gospodarze mogą sprzedawać plony swojej pracy na wschód i za zachód, gdzie dawne miasta wojewódzkie zamiast się wyludniać, zmniejszą dystans do największych metropolii. Jesteśmy zwolennikami rozwoju równomiernego, a nie rozwoju dokonywanego tylko w kilku największych metropoliach - powiedział.. - W tych wyborach jest tylko jedna lista Lewicy - SLD-Lewica Razem. Idziemy szerokim frontem i nie wykluczamy nikogo, komu są bliskie poglądy lewicy. Wszystkim wahającym się mówię: jeszcze nie jest za późno, możecie się do nas przyłączyć - mówił Miller. Podkreślał, że SLD w swym manifeście wyborczym napisał, że obywatele naszego kraju zasługują na demokratyczne, egalitarne i postępowe państwo, które dba o godną pracę, bezpieczeństwo socjalne i zrównoważony rozwój. - Premier Kopacz powiedziała niedawno, że politycy odwrócili się od społeczeństwa. Pani premier, nas proszę do tego nie mieszać - stwierdził. Miller przekonywał, że cechą samorządowych działaczy Sojuszu jest bliskość ludzi i wrażliwość na ludzką niedolę. Jak mówił, rząd obciąża samorządy kolejnymi zadaniami, nie przekazując im środków finansowych, co pogarsza ich finansową kondycję. Podkreślił, że SLD jest zwolennikiem dalszej decentralizacji funkcji państwa i finansów publicznych, ale w myśl zasady: tyle odpowiedzialności samorządu za zadania zlecone, ile pieniędzy przekazanym samorządom na te zadania z budżetu.