Decyzję zakomunikował w poniedziałek na konferencji prasowej w Słupsku (Pomorskie), gdzie 27 października również odbędzie się referendum ws. odwołania prezydenta tego miasta Macieja Kobylińskiego (SLD). Referendum w Warszawie odbędzie się 13 października. Miller podkreślił, że "nie widzi dostatecznego uzasadnienia" dla obu tych głosowań. - "Zarówno w stolicy Polski, jak i w Słupsku nie występują żadne okoliczności, zważywszy, że za rok wszyscy udamy się do urn wyborczych i wybierzemy nowe władze w naszych miastach i gminach - powiedział lider SLD. Dodał, że w jego ocenie "Platforma Obywatelska, która w Słupsku prze do referendum, zachowuje się z wielką dozą hipokryzji, zważywszy, że w Warszawie czyni wszystko, żeby zniechęcić warszawiaków do referendum". "Niech szef Platformy pan Donald Tusk przyjedzie do Słupska" - Jeśli władze PO chcą pozostać wiarygodne, to niech szef Platformy pan Donald Tusk przyjedzie do Słupska i powie to samo, co mówi w Warszawie. Jeśli tego nie zrobi, wiarygodność platformiarskich struktur będzie bardzo podważona - powiedział Miller. Lider Sojuszu dodał, że jego zdaniem argumentem, jaki powinien być rozważamy przy każdym z aktualnych referendów jest to, iż do końca kadencji zostało 12 miesięcy. - Zdaję sobie sprawę, że są zastrzeżenia zarówno do pani prezydent Warszawy jak i pana prezydenta Słupska, tylko że wybory, które się odbędą niebawem są ważniejsze niż referenda. W wyborach bowiem rzeczywiście się wybiera między kandydatami, partiami, programami. W referendum niczego się nie wybiera - uzasadnił Miller. Jak dodał, przeciwko referendum w Słupsku przemawia również to, że takie głosowanie odbyło się w zeszłym roku i "nie poszła w nim do urn taka liczba mieszkańców, żeby było ono stanowiące". "To jest kpina z demokracji" - Nie może być tak, że w mieście odbywają się referenda co rok. To jest kpina z demokracji - zaznaczył Miller. Pytany o ewentualne zmiany w prawie dotyczącym referendów, lider SLD powiedział, że warto zastanowić się nad wydłużeniem z 8 do 12 miesięcy okresu przed końcem kadencji, w którym nie można organizować referendum. Odnosząc się do przygotowywanych przez prezydenta Bronisława Komorowskiego zmian w ustawie o referendum, Miller powiedział, że SLD dostrzega w projekcie pozytywne tendencje dotyczące odróżnienia referendum personalnego od tematycznego, w którym nie obowiązywałby żaden próg frekwencyjny, ale podniesienia progu w pierwszym rodzaju głosowania nie poprze. - Trudno sobie wyobrazić, żeby jakiekolwiek referendum mogło być stanowiące w tego rodzaju wysokim progu frekwencyjnym - powiedział Miller. Obecnie do ważności referendum ws. odwołania władz lokalnych potrzebny jest udział 3/5 mieszkańców, którzy uczestniczyli w poprzednich wyborach. Prezydent chciałby, aby referendum było ważne, gdy do urn pójdzie taka sama liczba osób jak w wyborach. Z informacji zawartych na stronach internetowych Państwowej Komisji Wyborczej wynika, że w 2013 r. odbyło się dotychczas 51 referendów ws. odwołania władz lokalnych (4 prezydentów, 16 burmistrzów, 15 wójtów, 9 rad miejskich i 7 rad gminy). Dziewięć głosowań było ważnych i doprowadziło do odwołania samorządu.