- W dniu jutrzejszym dojdzie do spotkania komisji z panem Edmundem Klichem i będą wszystkie elementy bardzo szczegółowo omówione, abyśmy wszystko, co jest potrzebne w opinii polskiej, uwzględnili. Bez względu na to, kto jest autorem danej części - powiedział we wtorek. Miller powtórzył, że opinia strony polskiej do raportu rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) na temat okoliczności katastrofy smoleńskiej będzie liczyć ponad 100 stron. - Nie jest to tylko dyplomatyczna wymiana zdań, tylko bardzo dokładne podkreślenie różnic w poglądach na temat faktów, które miały miejsce, które występowały w tym dniu, analizy skutków tych zdarzeń oraz wniosków, które z tego wyciągamy - powiedział Miller we wtorek w "Kropce nad i" w TVN24. - My, jako kraj operatora, czyli właściciela statku lotniczego, który uległ wypadkowi, mamy prawo w tym zakresie mieć inne zdanie i mamy prawo sugerować inny układ treści zawartej w raporcie - powiedział. Jak zaznaczył, zgodnie z konwencją chicagowską zarówno raport MAK, jak i polska opinia, będą podane do publicznej wiadomości. - Każdy czytelnik będzie mógł porównać te dwa podejścia i sam wyciągnąć wnioski - dodał. Informacje zawarte w projekcie raportu MAK Wśród informacji, które zostały zawarte w projekcie raportu MAK Miller wymienił m.in. stan przygotowania lotniska na przyjęcie samolotu oraz fachowe przygotowanie obsługi kontroli lotów. Dodał, że jednym z ważniejszych elementów badania przyczyny wypadku jest zachowanie załogi samolotu i wszystkich osób, które miały wpływ na jej decyzje i pracę. - Raport obejmuje również analizę sprawności technicznej samolotu i funkcjonowania wszystkich elementów składowych samolotu, wszystkich instalacji - napędowych, elektrycznych, hydraulicznych, do ostatniej chwili trwania lotu - powiedział minister. Zaznaczył, że konstrukcja raportu obejmuje także analizę ewentualnego wpływu czynników zewnętrznych na lot i wypadek samolotu. Na pytanie, czy według jego wiedzy lotnisko w Smoleńsku powinno być tego dnia zamknięte, Miller powiedział, że "lotnisko w tym dniu przyjmowało kilka samolotów i ta odpowiedź jest różna w przypadku tych samolotów". Zaznaczył jednak, że wpływ warunków atmosferycznych na ten wypadek był dominujący i ten aspekt jest dokładnie analizowany w raporcie. Pytany o to, czy raport MAK odnosi się do sposobu szkolenia polskich pilotów, Miller powiedział, że opisuje on kwalifikacje członków naszej załogi, "natomiast na tyle wkracza w proces przygotowywania polskich pilotów do wykonywania zawodu, na ile jest to niezbędne z punktu widzenia wyjaśnienia tego wypadku". - Rosjan może mniej interesować głęboka, odległa w czasie przyczyna. Polskę na pewno bardziej to interesuje, ponieważ to są nasze sprawy, które rzutują na bezpieczeństwo samych pilotów i osób, które są w ich samolotach pasażerami - dodał. Gdyby wypadek wydarzył się na terenie Polski... Miller powiedział także, że gdyby wypadek z 10 kwietnia wydarzył się na terenie Polski, podlegałby on regułom obowiązującym w lotnictwie wojskowym. Zaznaczył jednak, że Rosjanie takiej terminologii nie stosują: lot wojskowy - lot cywilny. - Zgodnie z terminologią rosyjską był to lot statku powietrznego międzynarodowego, z lądowaniem na lotnisku wojskowym. Ponieważ wypadek miał miejsce na terenie Federacji Rosyjskiej, obowiązuje ich terminologia - powiedział. Pytany o to, co wniosła pomoc amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu, o którą się zwrócił, Miller powiedział, że dzięki niej "może z większym przekonaniem" będzie starał się o uwzględnienie naszego punktu widzenia. - A może kilka sformułowań, których użyjemy, będą sformułowaniami bardziej trafnymi i przemawiającymi do drugiej strony tworzącej ten raport - dodał.