Starszy mężczyzna śmiertelnie postrzelił dziś w łódzkim biurze PiS Marka Rosiaka, asystenta europosła PiS Janusza Wojciechowskiego; ciężko ranił Pawła Kowalskiego, szefa biura posła Jarosława Jagiełły. Policja zatrzymała napastnika. Kaczyński ocenił, że to wynik wielkiej kampanii nienawiści prowadzonej wobec PiS od długiego czasu. Przestrzegł, że teraz każde słowo, które będzie nawiązywało do tej kampanii, "będzie już po prostu wzywaniem do morderstw". - Niestety Jarosław Kaczyński wykorzystuje do celów politycznych tragedie w Smoleńsku i dzisiaj również udowodnił, że kolejną śmierć będzie wykorzystywał do celów politycznych - powiedział Miller dziennikarzom w Sejmie. Ocenił, że trudno za tę sytuację obwiniać jednego człowieka czy jedną siłę polityczną. Według niego Millera za "wzrost napięcia" odpowiedzialni są po trosze wszyscy. Były premier zgodził się z Kaczyńskim, który mówił, że rząd jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo biur PiS. Wskazał jednak, że władze odpowiadają za bezpieczeństwo nie tylko tych, a wszystkich biur parlamentarzystów. Jego zdaniem tego rodzaju incydent mógł się zdarzyć w każdym miejscu. - W sytuacji takiej tragedii oczekuje się od polityków powagi i powściągliwości, niestety dzisiejsze słowa Jarosława Kaczyńskiego temu nie służą. Każdy taki wypadek trzeba traktować indywidualnie i politycy nie powinni wykorzystywać ich do celów politycznych - powiedział Miller dziennikarzom w Sejmie. Jego zdaniem debata publiczna w Polsce jest taka sama, jak w innych krajach i ciężko składać na jej ton winę za wydarzenia łódzkie. - Nie należy oczekiwać, że w demokracji wszyscy się rzucą sobie na szyję i będą trwać w jakimś miłosnym uścisku - powiedział.