Konrad Piasecki: Premier Gliński brzmi panu zachęcająco? Leszek Miller: - Polska się obudziła, zobaczyła kandydata na premiera Jarosława Kaczyńskiego, i poszła spać dalej. Nie porwał pana? - Jakoś nie. Taki naukowiec, z programem, z próbą poszukiwania większości. - Powiedział, że jego zadaniem jest obudzenie marzeń. Hasło, które Leszkowi Millerowi powinno się spodobać. - No tak, obudził marzenia. W związku z tym pan profesor przyjął wdzięczną pozę jelenia, który marzy na trawie. Jelenia, którzy marzy na trawie? - Tak mi się skojarzyło. A jelenie o czym marzą? - O tym, żeby zostać premierem. A ma zadatki na kandydata na premiera? Widzi pan w nim człowieka, który mógłby postać premierem RP? - Nie wiem, ale to nie ma wielkiego znaczenia, dlatego że, aby zostać premierem, trzeba mieć stosowną większość parlamentarną, a to jest oczywiste przecież, że pan premier nie ma tej większości. Ale można próbować ją ciułać, np. z SLD. - W ogóle nasza rozmowa jest bezprzedmiotowa - w tej sprawie oczywiście - że w dalszym ciągu nie ma wniosku o konstruktywne wotum nieufności, które wyczerpuje znamiona artykułu 158. Konstytucji. No ale jak się premier Gliński pospotyka, pociuła, to może większość zdobędzie? - Ale niech pan nie używa tego słowa, dlatego, że premier, kandydat na premiera to jest kwestia zastrzeżona dla odpowiedniej procedury konstytucyjnej. Otóż z tego punktu widzenia patrząc pan profestor Gliński jest jednym z wielu komentatorów, i to wszystko. Niczym więcej. Samozwańcem? - Nie wiem, czy samozwańcem, czy ktoś go nazwał, ale dopóki nie wpłynie stosowny wniosek do marszałka Sejmu, który spełni, jeszcze raz powtórzę, znamiona... 152 konstytucji... - ...to w ogóle nie ma o czym mówić. To co wy z tak pięknie rozpoczętą ofensywą rządową Prawa i Sprawiedliwości zrobicie? - Jaka ofensywa? Nie ma wniosku, nie ma nic. Niech pan raczej traktuje tę całą sytuację jako wydarzenie towarzyskie i nic więcej. Pański podwładny Grzegorz Napieralski mówi o rozmowach, że SLD musi się spotkać z kandydatem, podjąć jakąś decyzję. Wygląda jakby piłka była w grze i żadna możliwość niewykluczona. - Proszę pana, jeżeli dowiemy się, że stosowny wniosek konstruktywnego wotum nieufności jest u marszałka Sejmu, jeżeli zobaczymy jakie jest tam uzasadnienie, to nie wykluczamy, że dojdzie do takiej rozmowy, ale na razie pan profesor Gliński jest jednym z wielu komentatorów i nic więcej. Dopuszcza pan do siebie taką myśl, że SLD ręka w rękę z PiS-em obala Glińskim, albo jakimkolwiek innym komentatorem rząd Tuska? - Bardzo mało prawdopodobne, bo musiałaby być zgodność programowa, a tą wykluczam. Odpowiecie jakoś na Glińskiego własnym kandydatem? Bo teraz partia bez premiera, to jak Boże Narodzenie bez karpia. - Pamięta pan 1993 rok, Andrzej Ostoja-Owsiany, kandydat na premiera Konfederacji Polski Niepodległej? Któż mógłby zapomnieć.... - Otóż pan Gliński jest osobą z takiej sytuacji groteskowej. To może wysuńcie Kwaśniewskiego. Polacy mówią: jak nie Tusk, to Kwaśniewski. - Ja się czuję w tym wszystkim o tyle nieswojo, że takie wydarzenia powodują, że jakaś część Polaków przestaje się orientować w prawidłach demokracji. Wyobrażają sobie, że każdy może zostać premierem. A ja jeszcze raz powtórzę: premierem może zostać ktoś, kto zbuduje wokół swojego nazwiska większość parlamentarną. Zwykle jest to przewodniczący partii, która wygrała wybory. Szanse na zbudowanie większości parlamentarnej wokół Glińskiego ocenia pan na procent.... - Zero. A na poparcie SLD dla premiera Glińskiego? - Też zero. To w takim razie po co PiS-owi ta sztuczka? To jest PR-wski zabieg czy liczenie na rozłam w Platformie? Na Schetynę, Gowina? O tym mówił wczoraj Jacek Kurski. - To jest zabieg do wabienia dziennikarzy. Przez jakiś czas będzie się mówiło o profesorze Glińskim, o PiS-ie. Na tym to polega. A widzi pan w Platformie jakieś symptomy rozpadu, rozłamu? - Nie, nie widzę. Gowin, Schetyna? - Nie, nie. Poza tym proszę pamiętać, że to są ludzie inteligentni, których nazwiska pan wymienił, i oni mają przed oczyma przykład Sojuszu Lewicy Demokratycznej sprzed lat, kiedy to ówczesny marszałek Borowski rozbił Sojusz Lewicy Demokratycznej wyprowadzając 30 posłanek i posłów, i wiedzą, czym to się dla SLD skończyło. Czyli ani Gowin, ani Schetyna w roli Brutusa nie wystąpią? - No, chyba że notowania Platformy spadną do poziomu 15 procent. A jeśli chodzi o współdziałanie z Platformą w dziele stawiania Ziobry i Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu, tu się podpisujecie. I to, że po 7 latach to się dzieje w ogóle wam nie przeszkadza. - To jest nasz postulat od dawna i proszę pamiętać, że myśmy też wystąpili z takim wnioskiem na podstawie sprawozdania komisji Ryszarda Kalisza. Tylko że wtedy Platforma się wahała. Cieszymy się, że przestała się "kokosić" i nie waha się już. A widział pan ten wniosek o Trybunał dla prezesa Prawa i Sprawiedliwości? - Tak. Przyniesiono nam ten wniosek. Nie jest on mocny. - To się dopiero okaże. Zostawmy to Trybunałowi Konstytucyjnemu... Trybunałowi Stanu. - Trybunałowi Stanu, przepraszam. Chyba, że pan przed Trybunałem Konstytucyjnym też chce stawiać Ziobrę i Kaczyńskiego, ale to byłaby jakaś nowość. - Nie, nie. Takim zakapiorem nie jestem. Za ostra kara. - Tak jest. No to na koniec jeszcze: słuchacz Marcin pyta, kiedy Leszek Miller odejdzie i pozwoli, aby młodzież zmieniała SLD? - No, młodzież już zmieniała SLD. I? - Z wiadomym skutkiem.