. Zgromadził wokół siebie już tysiąc osób. Dawnym kolegom z Sojuszu psuje krew, zwołując na 16 grudnia w Łodzi - mateczniku lewicy - kongres założycielski Polskiej Lewicy - pisze dziennik "Polska". - Wybrałem Łódź, bo to tu narodziła się idea Polskiej Lewicy, poza tym w 2001 roku zdobyłem w tym mieście ponad 145 tysięcy głosów poparcia. Myśląc o nowej partii, chcę lewicy samodzielnej i odważnej. Mamy prawo nie wstydzić się PRL-u, a ludziom pracy z tamtej epoki mówimy, by wyzbyli się poczucia winy za to, że odbudowali kraj - powiada "Polsce" . Wniosek o rejestrację partii złożył we wrześniu w sądzie rejestrowym, ale formalności się przeciągają. Były premier przyznał w rozmowie z gazetą, że po wyborczym fiasku, kiedy startował do Sejmu z list Samoobrony (zdobył w Łodzi nieco ponad 4 tys. głosów) zniechęcił się do prac nad konstruowaniem własnej partii. - Po konsultacjach uznałem jednak, że byłoby to nie fair wobec tych, którzy się w projekt zaangażowali. Oczywiście odbieram wiele telefonów, głównie od kolegów z LiD. Jednak w związku z tym, że ta koalicja ma problemy, nie powiem, kto do mnie dzwonił. Nie chcę, żeby te osoby miały kłopoty. Mogę powiedzieć, że interesują mnie przede wszystkim młodzi ludzie, którzy nie byli w żadnej partii - mówi Miller. W rzeczywistości były premier sięga po stare, sprawdzone kadry. O przystąpieniem do Polskiej Lewicy myślą m.in.: Tadeusz Matusiak, który w rządzie Millera był wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji, Krzysztof Panas, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia (oczywiście w czasie, gdy premierem był Miller), a także Jan Tomaszewski, związany z ŁKS były bramkarz piłkarskiej reprezentacji Polski. Nad tym, czy przystać do ugrupowania Leszka Millera zastanawia się były sekretarz generalny SLD Marek Dyduch, który przed dwoma miesiącami, razem z nim, opuścił Sojusz. Jedną z ważnych postaci w tworzącej się partii Millera, miałby być Józef Niewiadomski, który w latach 1985 - 1986 był w rządzie Zbigniewa Messnera ministrem budownictwa i gospodarki przestrzennej oraz jednym z najbardziej zasłużonych działaczy PZPR - dowiedziała się "Polska". Czy Miller tworząc partię może zaszkodzić lewicy? Krzysztof Makowski, członek Rady Krajowej SLD i szef wojewódzkich struktur partii w Łodzi mówi, że im wcześniej okaże się, kto chce przejść do Millera, tym lepiej dla SLD. - Są osoby, które już od nas odeszły do Leszka Millera, ale są i tacy, którzy już do nas od niego wrócili - uśmiecha się Makowski. Prof. Kazimierz Kik, politolog kojarzony z lewicą uważa, że PL nie ma szans, by zaistnieć na scenie politycznej. - Żeby się liczyć, partii potrzebne są pieniądze, infrastruktura i wiarygodni przywódcy, a partia Leszka Millera nie spełnia żadnego z tych warunków - ocenia Kik. - Tysiąc osób to oczywiście niemało, ale Polska Partia Pracy ma ich zdecydowanie więcej, a poparcie dla niej nie sięga nawet 1 procenta. Miller powinien odejść, póki pamiętane są jeszcze jego zasługi - uważa profesor w rozmowie z dziennikiem "Polska".