Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego miała rozpoznać 8 października zażalenie prokuratora Andrzeja Z. na uchwałę podjętą przez ten sam sąd 30 czerwca 2020 roku. SN wyraził wówczas zgodę na uchylenie Z. immunitetu i pociągnięcie go do odpowiedzialności za korupcję. Jej popełnienie zarzuca mu Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej. Sąd uznał, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że Andrzej Z. przestępstwo popełnił. Ostateczna decyzja w sprawie nie zapadła, bo - jak poinformował rzecznik Izby Dyscyplinarnej Piotr Falkowski - Andrzej Z. poinformował sąd, że z dokładną treścią uzupełnionych mu zarzutów zapoznał się dopiero, gdy decyzja w jego sprawie już zapadła, co ograniczyło jego prawo do obrony. Prokurator nie był obecny na poprzednim posiedzeniu. SN dał Andrzejowi Z. i jego obrońcy czas na zapoznanie się z materiałami i odniesienie się do zarzutów. Sąd wyznaczył kolejny termin na 27 października. O co chodzi w tej sprawie? PAP dotarła do treści uchwały SN z 30 czerwca 2020 roku, a w szczególności do treści zarzutów stawianych prokuratorowi Andrzejowi Z. Sprawa, w związku z którą może zostać aresztowany, jest ściśle związana z prowadzonym przez niego śledztwem w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Praga Północ. Andrzej Z. w latach 2014-2019 prowadził postępowanie dotyczące zabójstwa 75-letniej mieszkanki kamienicy przy ul. Jagiellońskiej. W lutym ubiegłego roku zatrzymani zostali w związku z tą sprawą trzej podejrzani. Maciej M. - domniemany zleceniodawca zabójstwa sąsiadki, Piotr G., który miał oblać kwasem kobietę i Adam J. - według śledczych odpowiedzialny za transport sprawcy i pomoc w ustaleniu miejsca pobytu ofiary. Ten ostatni został w czerwcu 2019 roku zwolniony z aresztu po wpłaceniu 100 tysięcy złotych poręczenia majątkowego. Andrzej Z. twierdził, że "nic na niego nie ma". Niedługo potem sprawa została odebrana prokuratorowi Andrzejowi Z. i przekazana do Prokuratury Okręgowej w Warszawie, czyli poza praski okręg. Jak ustaliła PAP, prokurator dociekał, dlaczego bez uprzedzenia zabrano mu jego sprawę. Prawdopodobnie nie był świadomy, że od kilku miesięcy był już podsłuchiwany, a w Wydziale Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej trwało postępowanie dotyczące przyjmowania przez Andrzeja Z. korzyści majątkowych, a także utrudniania prowadzonego przez niego śledztwa. Bohaterka reality show wchodzi do gry WSW PK ustalił, że niedługo po zatrzymaniu Adama J. jego partnerka (a obecnie żona) Joanna P. rozpoczęła poszukiwania osób, które miały jej pomóc wydostać J. z aresztu. Śledczy ustalili, że kobieta nadawała swojemu partnerowi wiadomości za pośrednictwem ogłoszeń w telegazecie, do której miał dostęp w areszcie. W ten sposób informowała osadzonego, że spotyka się z prokuratorem Andrzejem Z. i "załatwia" jego sprawę. Na początku czerwca 2019 roku kobieta nadała przez telegazetę wiadomość o treści "środa 100%", deklarując umówioną wcześniej z prokuratorem datę opuszczenia aresztu przez J. Twierdziła, że Andrzej Z. "nie może już znieść jej łez" i że jest mu jej szkoda. Adam J. został zwolniony 19 czerwca, właśnie w środę. Pismo, w którym wnosił o zmianę środka zapobiegawczego, napisał odręcznie podczas przesłuchania w prokuraturze. Wcześniej wypowiedział pełnomocnictwo swojemu obrońcy. Z ustaleń prokuratury wynika, że Adam J. był od czasu zatrzymania kilkukrotnie dowożony na przesłuchanie do prokuratury, gdzie Andrzej Z. umożliwiał mu kontakty z "Królową życia". Wydawał też wiele zgód na widzenia na terenie aresztu śledczego, w tym także widzenia intymne, bez strażnika. Joanna P. była regularnie widywana w prokuraturze, w której pracował Z. Informator PAP twierdzi, że spoufalała się ze śledczym i zwracała się do niego po imieniu lub per "Mały". Chciał koszul "Billionaire" Podsłuchy rozmów prokuratora Z. z Joanną P. i Adamem J., a także przesłuchania świadków, dały WSW PK obraz przekupstwa, któremu nie oparł się funkcjonariusz publiczny. Ustalono, że Andrzej Z. miał "zażądać" od "Królowej życia" dwóch koszul marki "Billionaire", których koszt to około 2500 złotych za sztukę. Joanna P. miała także zasponsorować prokuratorowi cztery bilety na mecz Polska-Izrael o łącznej wartości tysiąca złotych, które następnie przesłała na adres mailowy jego małżonki. Według PK śledczy stołował się w warszawskich restauracjach, m.in. w Ruža Roza na Saskiej Kępie, na koszt Joanny P. Przyjmował też kosze prezentowe z drogim alkoholem, w tym m.in. rosyjską luksusową wódką Beluga, korzystał z użyczonego mu samochodu marki Bentley, miał także oczekiwać "załatwienia" recept na leki psychotropowe. 26 maja 2020 roku prokurator Andrzej Z. miał wysłać bukiet kwiatów swojej matce z okazji Dnia Matki, za pośrednictwem i na koszt Joanny P. Prokuratura Krajowa ma dowody na coraz bardziej zażyłe kontakty Andrzeja Z. z podejrzanym w prowadzonej przez niego sprawie mężczyzną i jego partnerką. Był gościem na ślubie "Królowej życia" i Adama J. Deprecjonował zeznania świadka Wydział Spraw Wewnętrznych ustalił również, że prokurator Andrzej Z. miał deprecjonować zeznania jedynego świadka w sprawie oblania kwasem z 2014 roku. Karolina K., była partnerka Adama J., została objęta programem ochrony świadków po tym, jak jej zeznania naprowadziły śledczych na podejrzanych w tej sprawie. PAP dotarła do dokumentów, z których wynika, że Andrzej Z. wielokrotnie dzwonił do Karoliny K. i próbował ustalić miejsce jej pobytu, objęte ścisłą tajemnicą. Śledztwo Prokuratury Krajowej doprowadziło także do ustalenia świadka, który zeznał, że Adam J. chwalił się, że wyjście z aresztu i układ z prokuratorem Z. kosztował go "okrąglaka". Według śledczych chodzi o milion złotych. Po decyzji SN z 30 czerwca szef Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Łukasz Osiński zawiesił Andrzeja Z. w czynnościach służbowych. Prok. Osiński wystąpił także do Sądu Dyscyplinarnego przy prokuratorze generalnym o obniżenie Andrzejowi Z. wynagrodzenia o połowę. 21 września sąd dyscyplinarny przychylił się do tego wniosku i do czasu trwania zawieszenia Andrzej Z. będzie otrzymywał 50 proc. pensji. Czerwcowe zatrzymanie "Królowa życia" i jej mąż zostali zatrzymani w pierwszych dniach czerwca 2020 roku. Jak ustaliła PAP, Joanna P. podejrzana jest o udzielenie prokuratorowi Z. łapówki w wysokości 1 mln zł za wypuszczenie jej partnera, oraz 2 tysięcy złotych za umorzenie prowadzonego przeciwko niej postępowania dot. prowadzonej przez nią lichwy. "W śledztwie prowadzonym przez Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej Adamowi J. oraz Joannie P. przedstawiono zarzuty udzielenia korzyści majątkowej funkcjonariuszowi publicznemu. Decyzją sądu podejrzani zostali tymczasowo aresztowani" - podała w sierpniu Prokuratura Krajowa. W związku z podejrzeniami wobec prokuratora Z. nie rozpoczął się jeszcze proces w sprawie zabójstwa, w którym oskarżonym jest Adam J. "Sprawa przeciwko Andrzejowi Z. jest nierozerwalnie połączona z tą sprawą.(...) To może rzutować na odpowiedzialność oskarżonych" - powiedziała sędzia Małgorzata Młodawska-Piaseczna z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga, która 30 lipca miała rozpoznać sprawę zabójstwa zleconego przez Macieja M. Sąd przypomniał, że dowody aktu oskarżenia oparte są na poszlakach, a Karolina K. - główny świadek w tej sprawie - nie żyje. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga zdecydował zwrócić się do Sądu Najwyższego o przekazanie sprawy innemu sądowi. Wniosek nie został jeszcze rozpoznany. Zabójstwo sąsiadki Proces, który 30 lipca miał się rozpocząć przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga, dotyczy zdarzenia z 24 marca 2014 roku. Według prokuratury Maciej M. zlecił zabójstwo sąsiadki, z którą żył w konflikcie. Zlecenie miał przyjąć Piotr G. We wskazanym terminie zatrzymał windę, którą miała jechać ofiara i oblał ją kwasem siarkowym. Sprawca uciekł z budynku, co zostało nagrane na monitoringu. Kamera uchwyciła także sam moment oblania 75-letniej Anny O. żrącą substancją. Piotr G. był tego dnia na jednodniowej przepustce z zakładu karnego. Prokuratura informowała, że Anna O. padła ofiarą ataku, bo wkrótce miała zeznawać jako świadek w sprawie przeciwko Maciejowi M. Mężczyzna był oskarżony o kierowanie gróźb karalnych wobec innej sąsiadki Magdaleny G. Z ostatecznych ustaleń śledczych wynika jednak, że to Magdalena G. miała być ofiarą Macieja M., a oblanie kwasem Anny O., a następnie jej śmierć, były wynikiem pomyłki. Do błędnego wytypowania ofiary doszło w wyniku zbiegu okoliczności. Magdalena G. od stycznia do marca 2014 roku o stałych porach wychodziła na spacery z psem sąsiadki. Anna O. korzystała z pomocy, ponieważ miała złamaną rękę. 24 marca 2014 roku pierwszy raz od wielu tygodni zdecydowała sama wyjść na spacer ze swoim psem, o czym Piotr G. nie wiedział. Anna O. zmarła w maju 2014 r. Z sekcji zwłok wynika, że do jej zgonu doszło w wyniku powikłań po poparzeniu dróg oddechowych kwasem siarkowym. Maciej M. od początku był typowany jako potencjalny sprawca, ale zgromadzone wówczas dowody nie pozwalały na przedstawienie mu zarzutów. Ekspertyza antropologiczna wykluczyła, by to on był osobą zarejestrowaną przez kamerę monitoringu w miejscu zdarzenia. Logowania jego telefonu wskazywały, że przebywał w czasie zdarzenia poza Warszawą. Śmierć głównego świadka Oskarżeni zostali zatrzymani pięć lat po zabójstwie. Udało się ich powiązać ze sprawą dzięki Adamowi J., który udziałem w zbrodni z 2014 r. pochwalił się ówczesnej partnerce Karolinie K. Opisał przebieg zdarzenia i osoby, które były w nie zamieszane. Kobieta przekazała tę informację swojej mamie, powiadomiła także policję. Prawdziwość zeznań Karoliny K. została potwierdzona podczas badania wariografem. Kobieta była objęta programem ochrony świadków. Zmarła niedługo po skierowaniu do sądu aktu oskarżenia.