Miliony ludzi śledziły ostatnie doniesienia o stanie zdrowia papieża. Telewizje transmitowały modlitewne czuwanie na Placu Świętego Piotra w ostatnich godzinach jego życia, a portale internetowe przekazywały komunikaty Watykanu. O śmierci Jana Pawła II świat dowiedział się niemal w tej samej chwili, gdy nastąpiła. Obok rytuałów religijnych i medycznych, choroba i umieranie papieża zostały objęte jeszcze jednym - cyfrowym rytuałem nieustannej transmisji. Według prof. Mikołejki papież świadomie wykorzystywał ten nowy cywilizacyjny rytuał. Gdy chorował i pokazywał światu swoje drżące dłonie i nieposłuszne mięśnie twarzy, mógł skuteczniej apelować o większą solidarność z pozostałymi chorymi i cierpiącymi. Gdy umierał, też dawał przykład zachowania godności i odwagi wobec ostatecznego wyzwania. Schorowany papież, niemogący poruszać się o własnych siłach, z trudem wypowiadający słowa, ale wciąż wykonujący swoje obowiązki, budził współczucie, ale też podziw współwyznawców. Jednocześnie dla Polaków, niezależnie od wyznania, Karol Wojtyła był ważnym i wpływowym człowiekiem, którego pontyfikat, rozpoczęty w okresie reżimu komunistycznego, był powodem do dumy i przydawał naszemu narodowi znaczenia we własnych oczach. "Mówiło się, że mamy swojego człowieka w Białym Domu" - Żartobliwie mówiło się, że mamy swojego człowieka w Białym Domu (myśląc o Zbigniewie Brzezińskim), mamy swojego człowieka w Watykanie, ale nie mamy swojego człowieka w Warszawie - przypomina filozof religii, profesor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN dr hab. Zbigniew Mikołejko. Jak mówi, Jan Paweł II sprawował swój urząd szczególnie długo i przez cały ten czas odgrywał ważną rolę jako postać o znaczeniu nie tylko religijnym, ale również politycznym, kulturalnym i społecznym. Przypisuje mu się sprawczy udział w przełomie ustrojowym w Polsce. Jego obecność na papieskim tronie przez lata stanowiła stały, pozytywny element krajobrazu świata, ikonę. Dla wielu ludzi jego śmierć była więc realnym ciosem, nawet dla niekatolików. "To nie było tak, że tylko umarł papież. Umarła cała epoka" - Ja pamiętam swoje odczucia. To nie było tak, że tylko umarł papież. Umarła cała epoka. Kiedy został obrany, byłem młodym człowiekiem, doktorantem. A kiedy umierał, zacząłem wkraczać w starość. Tak naprawdę to ja i ludzie w moim wieku jesteśmy pokoleniem JPII, a nie młodzi, urodzeni za jego pontyfikatu. I nagle przeminął ten gigantyczny szmat życia, którego Jan Paweł II był ważnym fragmentem i jakby znakiem - opowiadał filozof. Na temat tego, jak umierał papież, krąży wiele relacji, a wśród nich są plotki i anegdoty. Prof. Mikołejko zaznacza, że świadectwa te musiały przejść skrupulatną weryfikację, skoro Jan Paweł II został beatyfikowany i będzie kanonizowany. Niegodna śmierć może bowiem splamić życiorys kandydata na ołtarze i przekreślić jego szanse na świętość. "Przykład śmierci może stanowić wzorzec" Jednocześnie wielu ludzi wyczuwa przekaz, jaki przez swoją postawę wobec śmierci zostawił Jan Paweł II. Każdy przecież, umierając, będzie zmagał się z różnymi przeszkodami, nie tylko z samym lękiem. - Nawet, gdy umysł jest gotów na śmierć, to opiera się ciało, za wszelką cenę próbujące utrzymać się przy życiu. Heroizm oznacza właśnie godne zachowanie wobec odruchów własnego ciała, wobec jego nieposłuszeństwa, wobec bezradności i nieczułych, zautomatyzowanych procedur medycznych - podkreśla prof. Mikołejko, dodając, że z pewnością większość z nas potrzebuje lekcji umierania, zwłaszcza w dobie kultury masowej, która wszystkim narzuca fałszywy model bycia wciąż młodym, sprawnym i witalnym. - Potrzebujemy tej lekcji, chociaż jest to lekcja w dużej mierze daremna, ponieważ nie zdejmie ona z nas przerażenia, strachu, grozy śmierci. Ale może ją łagodzić, zwłaszcza w przypadku ludzi wiary. Dla ludzi silnej wiary przykład świętego może stanowić pociechę i wzór. Osoby tak jak ja niewierzące lub agnostyczne jednak tę lekcję w znacznie mniejszym stopniu mogą wziąć za swoją. Chociaż w pewnej mierze tak, bo w umieraniu i chorowaniu wszyscy jesteśmy równi sobie. Horacy pisał: "wszystkich nas czeka noc ta sama". To jest wspólne dla całego człowieczeństwa. Jeśli ktoś zachowuje się tak jak papież, to jest w tym coś pokrzepiającego także dla tych, którzy są wobec religii dalecy - mówi filozof. - To jest, oczywiście, rodzaj testamentu. Przykład śmierci może stanowić wzorzec. Wiadomo o tym nie od dziś. Był taki film "Aniołowie o brudnych twarzach" o dwóch mężczyznach, z których jeden został księdzem, a drugi gangsterem. Obaj pochodzili z tego samego środowiska przestępczego. W filmie ksiądz wypowiada ostatnią prośbę do byłego przyjaciela. Prosi, żeby gangster nie umierał heroicznie, bo dla małoletnich, którzy stoją przed wyborem, czy wieść życie godziwe, czy przestępcze, jego śmierć heroiczna (dobra) będzie zachętą do zejścia na złą drogę - wyjaśnia filozof.