W Stanach Zjednoczonych, gdzie kryzys dotknął miliony rodzin, cień nadziei na lepszą przyszłość daje tylko nowy prezydent. A to może nie wystarczyć. Z sondażu Instytutu Gallupa wynika, że 35 proc. Amerykanów na gwiazdkowe prezenty zamierza wydać mniej niż przed rokiem. Dla handlu przyzwyczajonego, że w grudniu obroty rosną o kilkadziesiąt procent, taka prognoza to katastrofa. W tej sytuacji największa sieć hipermarketów Wal-Mart zrobiła rzecz bez precedensu - zaprzęgła renifery do sań Świętego Mikołaja na tydzień przed Świętem Dziękczynienia (w tym roku przypadł 27 listopada), łamiąc przyjętą za oceanem zasadę, że przed tym terminem nie wypada w promocjach i w reklamie wykorzystywać tego rodzaju symboli. Jeszcze wcześniej Wal-Mart zalazł konkurencji za skórę ostro obniżając ceny. Inni szybko poszli jego śladem. W wyniku kryzysu przeciętny Amerykanin bez wątpienia zbiedniał, ale na osłodę już przed świętami może kupować niemal tak tanio jak na dorocznych poświątecznych wyprzedażach. Jeśli pominąć sektor finansowy, to w Europie Zachodniej skutki recesji na razie są mniej widoczne. Ale i tu handlowcy mają powody do niepokoju. W Wielkiej Brytanii świąteczne wydatki chce ograniczać co czwarty mieszkaniec Wysp. Według wyliczeń firmy doradczej Deloitte zmniejszy to popyt o około 7 proc. U naszych zachodnich sąsiadów ma być, mimo wszystko, lepiej niż nad Kanałem. 72 proc. Niemców twierdzi, że na gwiazdkowych prezentach nie zamierza oszczędzać, a tylko 19 proc. chce na ten cel wydać mniej niż 100 euro. Szefowie wielkiego koncernu handlowego Metro spodziewają się więc przyzwoitych obrotów.