Mikołaj Pawlak stwierdził w ubiegłym tygodniu, że "edukatorzy seksualni wychwytują dziecko rozchwiane, zaniedbane, którym dają jakieś środki farmakologiczne, żeby zmieniać jego płeć bez wiedzy i zgody rodziców i lekarzy". Opozycja domaga się jego odwołania. - Już kilka dni temu rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar potwierdził tę zasadę, że rzecznika w ten sposób odwołać nie można, a ten atak przypuszczony na mnie utwierdza mnie tylko w tym, co robię - podkreślił Pawlak. - Nie jest tak, że ataki są tylko ze strony opozycji, a strona rządowa, czy obecnie obowiązujący układ władzy mnie chwali. Bardzo często zwracam się w takich tematach, które są trudne dla władzy - stwierdził rzecznik. Jak dodał - utwierdzam się w tym, że skoro jestem atakowany przez opozycję za respektowanie prawa, wskazuję na jego niedomaganie, to znaczy, że postępuję dobrze. Pytany o swoje słowa dotyczące podawania dzieciom tabletek na zmianę płci, Pawlak podkreślił, że nie żałuje swoich słów. - Przekazałem sprawę prokuraturze. Moją wiedzę uzyskałem nie tylko z artykułu prasowego. To, że prokuratura wszczęła śledztwo z zawiadomienia różnych osób wskazuje, że sprawa jest bardzo poważna. Musimy bronić dzieci - mówił Pawlak. - Jeśli zapobiegłem temu procederowi wobec dzieci teraz na początku roku, to bardzo dobrze. Taka jest moja rola - dodał. Jak dodał - nikt nie chciałby, że dzieci zostały pokrzywdzone handlem lekami, w tym przypadku środkami farmakologicznymi na zmianę płci.