W kopalnianej cechowni odsłonięto i poświęcono tablicę upamiętniającą wszystkich 68 górników, którzy zginęli przy pracy w tym zakładzie w całej jego 50-letniej historii. Tablicę poświęcił legendarny duszpasterz jastrzębskich górników ks. prałat Bernard Czernecki, a odsłoniła wdowa po zmarłym górniku. Prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) Daniel Ozon podkreślił, że tablica to wyraz hołdu dla zmarłych, a także szacunku dla ciężkiej pracy wszystkich górników. "Tablica ma upamiętnić wszystkie ofiary wypadków górniczych w kopalni Zofiówka - chcemy oddać im hołd i wyrazić szacunek. Niech będzie symbolem pamięci, ale także ciężkiej i niebezpiecznej pracy, jaką każdego dnia wykonują górnicy" - mówił prezes JSW. Przypomniał, że ubiegłoroczny wstrząs w kopalni Zofiówka był najsilniejszym w historii spółki, a 11-dniowa akcja ratownicza po wypadku była najtrudniejszą w polskim górnictwie. Dwóch górników udało się uratować "Trudno pojąć rozmiary tej katastrofy. Ratownicy górniczy, od początku ręcznie przebierając kamień po kamieniu, penetrowali zniszczone tąpnięciem chodniki, próbując dotrzeć do zaginionych kolegów. Akcja ratownicza w Zofiówce była niezwykle żmudna, prowadzona w niewyobrażalnie trudnych warunkach. Zastępy ratowników przez 11 dni próbowały dotrzeć do uwięzionych górników. Do dziś każdego dnia podziwiam ich odwagę i poświęcenie" - powiedział Daniel Ozon. "Dwóch górników udało się uratować; to był cud, oni narodzili się wtedy na nowo. Niestety, kolejnych pięciu naszych pracowników, mimo heroicznego wysiłku włożonego w akcję ratowniczą, zginęło, odeszło na wieczną szychtę" - dodał prezes, dziękują wszystkim ponad 2,5 tys. osób zaangażowanych w akcję ratowniczą, a także wszystkim osobom i instytucjom wspierającym ratowników. W odczytanym przez europosłankę Jadwigę Wiśniewską liście do uczestników poniedziałkowych obchodów premier Mateusz Morawiecki przypomniał, że "ten najbardziej dotkliwy w historii Jastrzębskiej Spółki Węglowej wypadek przyniósł śmierć pięciu górników: ojców, synów i braci; pogrążył w bólu ofiary, rodziny ofiar i osierocił całą górniczą wspólnotę". Zginęli wówczas: Marcin Balcerak, Piotr Królik, Przemysław Szczyrba, Łukasz Szweda i Michał Trusiewicz. "Łączę się w bólu z rodzinami i bliskimi ofiar tamtego i innych wypadków. Pamięć o ubiegłorocznej katastrofie i 11-dniowej akcji ratowniczej jest nadal żywa w naszych sercach. Rok temu stanęliśmy w obliczu tragedii, która wstrząsnęła nami wszystkimi. Pamiętam moją ówczesną obecność w Jastrzębiu, spotkanie sztabu kryzysowego i pełną poświęcenia akcję ratowniczą. Pamiętam o 11 długich dniach oczekiwania, gdy do ostatnich chwili tliła się w nas nadzieja, że uwięzieni na dole górnicy wrócą do bliskich żywi" - napisał szef rządu, przypominając przy tym ofiarność i determinację ratowników, którzy z narażeniem życia prowadzili akcję poszukiwawczą. "Tu naraża się życie" "Jestem pełen podziwu dla profesjonalizmu tej akcji, dla udzielanego wówczas ratownikom wsparcia logistycznego i współpracy wielu służb i instytucji. Dziś pragnę wszystkim jeszcze raz za to podziękować" - napisał premier. "Stojąc w obliczu tej i innych katastrof, zdajemy sobie sprawę, że w górniczy trud wpisane jest zagrożenie. Wiemy, że mimo nowoczesnych środków bezpieczeństwa praca pod ziemią musi wiązać się z pokorą wobec sił natury i nadal obarczona jest ogromnym ryzykiem. Wspominając ofiary tragedii w KWK Zofiówka oddajemy hołd wszystkim górnikom oraz pracownikom JSW, którzy odeszli tragicznie na wieczną szychtę" - czytamy w liście prezesa Rady Ministrów. W rocznicowych obchodach uczestniczyli m.in. parlamentarzyści, przedstawiciele władz województwa śląskiego oraz górniczych firm i instytucji. Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski ocenił, że tragedia w Zofiówce to kolejne zdarzenie dowodzące konieczności pokory wobec sił natury, a jednocześnie potwierdzające szacunek, należny górniczej pracy. "Górnicza praca ma szczególny wymiar, tu naraża się życie. Trzeba mieć hart ducha i odwagę, aby węgiel wydobywać, i jeszcze większą odwagę, by w tych trudnych chwilach iść na akcję ratowniczą. Uszanujmy ten trud - to, że dzięki niemu mamy bezpieczeństwo energetyczne, możliwość rozwijania górnictwa. Miejmy też świadomość, że ta praca jest obarczona ogromnym ryzykiem" - mówił wiceszef resortu energii. W rocznicę tragedii w kopalni Zofiówka przedstawiciele JSW podsumowali dotychczasowe działania, służące poprawie bezpieczeństwa w kopalniach spółki. Jedno z nich to planowane wdrożenie jednolitego systemu łączności bezprzewodowej oraz monitoringu pracowników. Firma podnosi też poziom szkolenia ratowników górniczych, przygotowała zmiany w systemie ich pracy oraz utworzyła centralny magazyn ratowniczy. Poprawa bezpieczeństwa Wdrożenie innowacyjnych rozwiązań służących poprawie bezpieczeństwa górników to najważniejsze rekomendacje dwóch zespołów eksperckich powołanych przez prezesa JSW Daniela Ozona po katastrofie. Po analizie akcji ratowniczej zespoły wskazały rozwiązania, które poprawią bezpieczeństwo pracowników i usprawnią ewentualne akcje ratownicze. Stąd m.in. decyzja o utworzeniu i odpowiednim wyposażeniu w Zofiówce centralnego magazynu ratowniczego JSW. Ponadto, zespół przygotował rekomendacje służące poprawie działania kopalnianych stacji ratownictwa górniczego. Chodzi np. o pracę ratowników w systemie czterozmianowym i wyposażenie ich m.in. w nowoczesny sprzęt termowizyjny lub inny do prześwietlania wyrobisk. Dodatkowo dyspozytorzy ruchu będą mieli do dyspozycji system umożliwiający symulację zmian w wentylacji kopalni - ułatwi to prowadzenie akcji ratowniczej w jej pierwszym etapie. Po doświadczeniach z akcji ratunkowej w Zofiówce podjęto również decyzję o rozpoczęciu testów nowych aparatów ratowniczych i wybraniu tych najlepszych dla ratowników JSW. Drugi zespół ekspertów zajmował się wypracowaniem wytycznych dotyczących poprawy standardów łączności, identyfikacji oraz monitoringu pracowników przebywających pod ziemią. Niedawno JSW wybrała technologię, która będzie monitorować górników w czasie rzeczywistym - to rozwiązanie oparte o metodę pomiaru sygnału radiowego (RSS), która podczas testów wypadła najlepiej. Do budowy systemu kupiono 170 km światłowodów i 242 km kabla promieniującego. Do tąpnięcia w jastrzębskiej kopalni, spowodowanego silnym wstrząsem górotworu, doszło w sobotę 5 maja przed południem. Po wstrząsie poszukiwanych było siedmiu pracujących 900 m pod ziemią górników. Do dwóch z nich ratownicy dotarli po kilku godzinach, byli ranni. Pozostali nie przeżyli wypadku - ciało ostatniego z poszukiwanych pracowników ratownicy znaleźli w 11. dobie prowadzonej w ekstremalnych warunkach akcji ratowniczej. Zakończono ją 19 maja - w ciągu dwóch tygodni w akcji uczestniczyło w sumie ok. 2,5 tys. osób. Najsilniejszy wstrząs w historii tej kopalni Wstrząs w Zofiówce był najsilniejszym w historii tej kopalni, jego magnituda wyniosła ok. 4 stopni skali Richtera. Jak opisywali przedstawiciele Jastrzębskiej Spółki Węglowej, miał on energię stanowiącą 40 proc. energii wyzwolonej podczas wszystkich wstrząsów w tym zakładzie od 1989 r. Było ich w tym czasie ponad 110 tys. Tąpnięcie zniszczyło 850 m wyrobisk górniczych, zostały one "sprasowane", w niektórych miejscach prześwit wynosił poniżej pół metra. Rejon tąpnięcia, ponad 2,5 km wyrobisk, został odgrodzony specjalnymi tamami od reszty kopalni. Podczas trwającej dwa tygodnie akcji ratowniczej jej uczestnicy zmagali się m.in. z wodą, która zalała zniszczone wyrobiska, blokującymi drogę fragmentami zniszczonych konstrukcji i urządzeń, wysoką temperaturą, a także metanem. Aby móc prowadzić akcję ratunkową, konieczne było napowietrzanie wyrobisk - ratownicy zbudowali kilkaset metrów tzw. lutniociągów, czyli rurociągów doprowadzających powietrze, oraz instalowali dodatkowe wentylatory. Ze względu na niezdatną do oddychania atmosferę, ratownicy - gdy mogli już wejść do wyrobisk po obniżeniu poziomu metanu - od początku pracowali w aparatach tlenowych. Dodatkowym utrudnieniem jest panująca w wyrobiskach wysoka temperatura. Jak relacjonowali przedstawiciele JSW, już po jej obniżeniu, ratownicy - z pełnym, obciążającym wyposażeniem i aparatami - pracowali w wyrobiskach o temperaturze przekraczającej 28 st. C. Po raz pierwszy w tego typu podziemnej akcji śladu zaginionych górników szukał pies szkolony do poszukiwania ludzi. Oprócz potężnych zniszczeń wywołanych tąpnięciem, zagrożenia metanem i wysokiej temperatury, akcję utrudniła też woda. W trakcie penetracji zniszczonego wyrobiska ratownicy natrafili na zalewisko, które wciąż się powiększało. Po sprowadzeniu na dół odpowiednich pomp, rozpoczęło się odpompowywanie wody, by ratownicy mogli pójść dalej. W tym samym czasie, aby przebić się do wyrobiska znajdującego się za zalewiskiem, z chodnika położonego nad zagrożonym rejonem zaczęto wiercić ok. 100-metrowy otwór o niewielkiej, 9-centymetrowej średnicy, by można było wprowadzić tam kamerę i w ten sposób spenetrować ten rejon, a gdyby byli tam zaginieni górnicy - podać im wodę i pokarm. Gdy pierwszy otwór prawdopodobnie minął miejsce, w które celowano, rozpoczęto wiercenie drugiego. Jak ustaliła komisja Wyższego Urzędu Górniczego, przyczyną tąpnięcia było przesunięcie mas skalnych na skutek naruszenia równowagi w górotworze. Eksperci komisji nie stwierdzili błędów w prowadzeniu prac przed wypadkiem ani w stosowaniu dostępnych metod prognozowania wstrząsów. Zalecili zarazem opracowanie nowych sposobów przewidywana tego typu zagrożeń, aby nie dochodziło już do podobnych wypadków. Nadzór górniczy nie miał zastrzeżeń do sposobu prowadzenia akcji ratowniczej w Zofiówce. Po wypadku rejon katastrofy został wyłączony z eksploatacji; spółka nie planuje prac w tym rejonie co najmniej przez najbliższe trzy lata. Pod ziemią tragedię upamiętnia umieszczona między dwoma fragmentami obudowy metalowa tabliczka z krzyżem, górniczym godłem oraz datą katastrofy - 5 maja 2018.