We wtorek odbyła się konferencja i prezentacja nagrań pushbacków na granicy polsko-białoruskiej, z udziałem przedstawicieli m.in. Grupy Granica i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Obecną sytuację na granicy relacjonowała Agata Kluczewska z POPH. - Około 70 proc. wszystkich interwencji w lesie, kończy się wnioskami o ochronę międzynardową. To są ludzie, którzy bardzo potrzebują pomocy, którzy wyruszyli w tę podróż, nie mając środków i jest to zupełnie inna grupa niż ta, o której się mówi - podkreśliła działaczka. - My zajmujemy się monitoringiem osób z grup szczególnie wrażliwych, czyli osób, które rozbijają namioty przy samym płocie, na ziemi polskiej - przekazała wyświetlając na prezentacji zdjęcia osób chorych i dzieci. - Dlaczego pokazuję te osoby? To są osoby, które dzisiaj rano na polskiej ziemi zostały potraktowane gazem - powiedziała. Jak wskazała, "akurat dziwnym trafem, doniesienia o agresywnych migrantach pojawiły się również dzisiaj". Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej. "Dyżurny był zszokowany" W związku z zachowaniem wojskowych organizacja interweniowała w placówce Straży Granicznej. - Dyżurny był bardzo zszokowany tym faktem lub tak brzmiał. Jest to możliwe, ponieważ Straż Graniczna i wojsko nie do końca ze sobą współpracują. Bardzo często są to grupy walczące ze sobą i niechcące się komunikować - poinformowała Kluczewska. - Na pytanie o rzeczony gaz wymijająca odpowiedź brzmiała w sposób, że są tam agresywne osoby - przekazała. Podkreśliła jednak, że nie były to osoby w żaden sposób mogące komuś zrobić krzywdę. Podczas konferencji został również wyświetlony filmik, który pokazuje, w jaki sposób wygląda udzielanie takim osobom pomocy medycznej. Jak relacjonowała Kluczewska, karetka nie może podjechać do płotu, musi być to pojazd wojskowy. Po udzieleniu podstawowej pomocy cudzoziemcy są wypychani na białoruską stronę granicy. - Skrajnie okrutna wersja pushbacku - stwierdziła. Organizacje apelują o działanie. "Liczyliśmy na przywrócenie praworządności" Anna Sikora z Fundacji Ocalenie przypomniała, że organizacje do tej pory nie otrzymały odpowiedzi na apel o zaprzestanie pushbacków - ani od premiera Donalda Tuska, ani od ministra spraw wewnętrznych. Petycja w tej sprawie została złożona 9 stycznia tego roku. Jak podkreśliła, brak możliwości dla migrantów na złożenie wniosku o azyl, wpycha te osoby w ręce przemytników lub białoruskich służb. - Nielegalna migracja nie zatrzyma się, a ofiarami tej sytuacji będą niewinni cywile. Bezpieczna granica to taka, na której nikt nie ginie - wskazała. Najnowsze dane dotyczące pushbacków przedstawiła Aleksandra Chrzanowska ze stowarzyszenia Interwencji Prawnej i Grupy Granica. - Od 13 grudnia, do 13 maja na granicy zostało zaróconych 4017 osób. W rozmowach z nami ponad tysiąc osób zadeklarowało, że doświadczyło przemocy od osób mundurowych - wyjawiła. Aktywistka podkreśliła, że są to "ogromne liczby". - To nie są liczby mniejsze niż rok temu, a rząd się zmienił, liczyliśmy na przwrócenie praworządności. Mamy doczynienia z kontynuacją polityki PiS, nic się nie zmienia, jest eskalacja przemocy - podkreśliła. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!