List otwarty opublikowany w niedzielę na blogu Migalskiego zaadresowany jest do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Europoseł obarcza szefa PiS m.in. winą za niskie notowania partii. "To, w dużej mierze, pana wina" - podkreśla. Jego zdaniem, strategia PiS po wyborach prezydenckich "prowadzi prostą drogą do klęski wyborczej" w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Jak dodał, list otwarty to "dramatyczna próba podjęcia debaty nad możliwością uniknięcia obu tych przegranych, które byłyby już piątą i szóstą z rzędu przegraną naszej formacji w konfrontacji z PO". List Migalskiego został ostro skrytykowany przez część polityków PiS, którzy oceniali, że szkodzi on partii, a Migalski zachowuje się jak komentator polityczny, a nie polityk. Eurodeputowany jest doktorem politologii, zanim zdecydował się na kandydowanie z list PiS do PE często występował w mediach jako komentator polityczny. Poseł PiS Jarosław Zieliński podkreślał w rozmowie z PAP, że list otwarty Migalskiego "to nie jest odpowiedzialny sposób prowadzenia debaty publicznej". Zieliński zapowiedział, że będzie proponował kierownictwu partii, by w przyszłości na listy wyborcze do PE i polskiego parlamentu nie trafiały osoby "nieprzygotowane politycznie", a działacze sprawdzeni w polityce. - Będę lansował pogląd, by do tak ważnych ról jak parlamentarzyści polscy i europejscy zapraszać jednak sprawdzonych polityków, a nie robić eksperymentów związanych z osobami, które mogą mieć duże walory, ale nie są przygotowane do odpowiedzialnej działalności politycznej - mówił Zieliński. Poseł przekonywał, że funkcja europarlamentarzysty jest "nie tylko odpowiedzialna, ale i intratna". W jego ocenie, Parlament Europejski powinien być zwieńczeniem działalności publicznej i politycznej w Polsce. Z opinią Zielińskiego zgadza się szef Komitetu Wykonawczego PiS Joachim Brudziński. "Partie powinny rekomendować na tzw. miejsca mandatowe osoby związane z partią polityczną, szczególnie w wyborach do Parlamentu Europejskiego, czy do polskiego parlamentu" - powiedział w rozmowie z PAP. Brudziński przyznał, że trochę inaczej wygląda sytuacja w przypadku wyborów samorządowych. Jak tłumaczył, partie - poza PSL - nie są na tyle liczne, by w tych wyborach na wszystkie szczeble samorządu samodzielnie wystawić własnych działaczy. "Tak się kończy..." - Sięganie po ludzi spoza partii, spoza polityki kończy się różnie. Bardzo boleśnie odczuła to PO, kiedy na listy ściągnęła celebrytów, śpiewaków operowych, Radosława Majdana. Boleśnie przekonujemy się o tym dzisiaj my - powiedział Brudziński. - Doktor Migalski, którego bardzo ceniłem jako komentatora politycznego zaczyna przypominać właśnie takiego Radka Majdana. Jest to forma pewnej aktywności medialnej - chęć zaistnienia za wszelką cenę przeważa nad treścią - uważa polityk. Majdan przed ponad rokiem zrezygnował z mandatu radnego sejmiku zachodniopomorskiego, gdzie dostał się z list PO. Jako radny, piłkarz był obecny zaledwie na kilku sesjach Sejmiku. W czerwcu tego roku koszaliński sąd rejonowy skazał go na karę grzywny w wysokości 4,5 tys. zł. Majdan, obok dwóch innych piłkarzy, był oskarżony o napaść na policjantów i ich znieważenie. W ocenie Brudzińskiego, Migalski powinien sobie zdawać sprawę z tego, że osłabianie partii jest osłabianiem polskiej demokracji. "Ja tak odczytuje ten list (Migalskiego), służy on promocji jego osoby, ewidentnie osłabia partię polityczną, dzięki której pan Migalski znalazł na pięć lat atrakcyjną przystań w Brukseli" - powiedział Brudziński. Także szef klubu PiS Mariusz Błaszczak jest zdania, że Marek Migalski "jako polityk popełnia zasadniczy błąd". "Mam wrażenie, że chodzi mu o popularność jego blogu, a nie o dobro partii, którą w końcu reprezentuje, chociaż nie jest jej działaczem, bo niewątpliwie przez swój list odciągnął uwagę opinii publicznej od nieudolności rządu Donalda Tuska" - ocenił Błaszczak. Szef klubu PiS pytany, czy zgadza się z opinią Zielińskiego, że na listy wyborcze do parlamentu krajowego i europejskiego powinny trafiać osoby mające doświadczenie polityczne i związane z partią odpowiedział: "różnie to bywa, czasami ludzie spoza środowiska politycznego sprawdzają się jako politycy, czasami się nie sprawdzają, to zależy przede wszystkim od człowieka".