- To był bardzo znaczący ruch na scenie politycznej - ocenił politolog.- To był bardzo znaczący ruch na scenie politycznej - ocenił politolog. - Teraz bardzo dużo zależy od reakcji Millera. Jeśli się obrazi, naburmuszy i nic nie zrobi, to LiD zachowa kontrolę nad lewicowym centrum politycznym. Ale jeśli Miller spróbuje szybko stworzyć listy wyborcze, podjąć jakąś inicjatywę, to może to być duży problem dla LiD - ocenił Migalski. Jak dodał, ewentualna nowa partia Millera na pewno nie prześcignie LiD w wyborach, ale - jego zdaniem - może zabrać LiD 2- 3 proc. poparcia. - Na niekorzyść Millera działa jednak bliskość wyborów, nie wiadomo, czy zdąży i czy chce próbować takiego rozwiązania - zaznaczył. - Odejście Millera, to bardzo znaczący ruch i na pewno nie do końca pozytywny dla LiD, bo LiD musi odwoływać się do twardych, hardcore'owych wyborców lewicy, i dopiero w oparciu o nich otwierać się na inne środowiska - takie jak Partia Demokratyczna, czy SdPl - ocenił. Zdaniem Migalskiego, Miller ma szansę znaleźć poparcie w szeregach SLD. - Zwykli działacze SLD są wkurzeni na to, że spadochroniarze z innych partii przyjeżdżają i zabierają im miejsca, mimo że tylko SLD dysponuje pieniędzmi, strukturami, historią i mocną pozycją na scenie politycznej - dodał. Jak ocenił, nie jest wykluczone, że Millerowi uda się pociągnąć za sobą część postpezetpeerowskiego aparatu. Zdaniem Migalskiego, odejście Jana Rokity z polityki oraz rezygnacja Millera z członkostwa w SLD powodują, że ewentualna powyborcza koalicja PO-SLD będzie bardziej "do przełknięcia" dla wyborców każdej z tych partii. W ocenie politologa, zapowiadana przez PO "bomba" w Gnieźnie - czyli start Borusewicza z list PO - została osłabiona tym, że nie było to "aż tak wielkie zaskoczenie", oraz tym, że marszałek Senatu nie był politykiem mocno związanym z PiS. Jak przypomniał, w wyborach w 2005 r. Borusewicz był popierany zarówno przez PiS, jak i PO. - Te dwie kwestie na pewno mocno osłabiły zapowiadaną przez Platformę bombę - podkreślił. Migalski zauważył też, że Borusewicz na konwencji w Gnieźnie "nie atakował specjalnie" PiS i premiera - w przeciwieństwie do innego polityka, który ostatnio zadeklarował start z list PO - b. ministra obrony Radosława Sikorskiego. - Borusewicz zachował się po dżentelmeńsku - zaznaczył. Politolog przyznał jednocześnie, że Borusewicz - jako znany opozycjonista - jest ważną postacią dla wszystkich ludzi odwołujących się do tradycji "Solidarności". - A dla PO i PiS ważna jest walka o to, kto tak naprawdę jest dziedzicem "Solidarności". Transfer Borusewicza, to punkt w tej walce dla PO - zaznaczył. Według Migalskiego, Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie i świadomie przedstawia najważniejszy element swojej kampanii - czyli walkę z korupcją. - A Platforma biega od ściany do ściany, rzuca różnymi hasłami, nie jest spójna - ocenił.