Według europosła i członka Delegacji do Komisji Współpracy Parlamentarnej UE-Rosja, sytuacja społeczeństwa obywatelskiego jest obecnie najgorsza w całej postsowieckiej historii tego kraju. - Naszym celem nie jest bojkot sportowego święta, ale walka o przestrzeganie praw człowieka - podkreśla Marek Migalski. Dodaje, że zrozumiały jest dla niego duch Olimpiady. Warto jednak wykorzystać ten fakt do upomnienia się o prawa Rosjan, o które sami nie są w stanie się upominać - podkreśla. Marek Migalski wierzy, że do akcji licznie przyłączą się politycy i liderzy Unii Europejskiej oraz sami sportowcy. Głównym celem ma być przekonanie działaczy politycznych UE, aby nie brali udziału w otwarciu Igrzysk. Migalski liczy również, że sportowcy w czasie odznaczania, bądź startów dadzą wyraz sprzeciwu wobec reżimu Putina (np. poprzez ubiór). Kampanię "Olympic shames" oficjalnie poparli m.in. syn rosyjskiego więźnia politycznego Michaiła Chodorkowskiego Paweł, a także obrońca praw człowieka Lew Ponomiarow. Do inicjatywy przyłączyły się również organizacje takie jak rosyjski Ruch "Za prawa człowieka" i szwedzka Östgruppen.