O wynikach referendum poinformowała szefowa łódzkiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego Grażyna Majerowska-Dudek. Zgodnie z protokołem przekazanym przez MKW do łódzkiej delegatury KBW uprawnionych do głosowania było 602 298 mieszkańców Łodzi. Udział w referendum wzięło 133 714 osób, czyli 22,2 procent uprawnionych. 132 825 głosów oddanych w referendum uznano za ważne. Za odwołaniem prezydenta Kropiwnickiego było 127 874 głosujących. Na "nie" głosowało 4 951 osób. MKW stwierdziła, że zgodnie z przepisami o referendum lokalnym wyniki niedzielnego głosowania w Łodzi są ważne, gdyż wzięła w nim udział wystarczająca liczba uprawnionych do głosowania. Tym samym prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki został odwołany. Oficjalne wyniki podane przez MKW są aktualnie weryfikowane przez łódzką delegaturę KBW. Inicjatorami niedzielnego referendum byli lokalni politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ich zdaniem Kropiwnicki był "złym gospodarzem", a jego rządy "ośmieszały miasto" i doprowadziły m.in. do: fatalnego stanu ulic i chaosu komunikacyjnego, nieodpowiedzialnego wydawania pieniędzy na chybione inwestycje i liczne podróże zagraniczne, upadku Teatru Nowego i bałaganu w mieście. Na początku września rozpoczęli zbieranie podpisów pod wnioskiem o referendum. W ciągu dwóch miesięcy zebrali ich prawie 90 tys. Przeciw referendum były lokalne PiS i PO. Radni Platformy przez ponad dwa lata współrządzili miastem z Kropiwnickim. Jednak w maju ub. roku PO opuściła koalicję. Pod koniec listopada, kiedy wiadomo było, że referendum się odbędzie, działacze PO zaapelowali do mieszkańców miasta o pójście do urn. Negatywnie ocenili rządy Kropiwnickiego i zapowiedzieli głosowanie za jego odwołaniem. Zarzucili Kropiwnickiemu m.in. utracenie szansy na współorganizowanie EURO 2012, brak inwestycji drogowych, katastrofalny stan mieszkań komunalnych, brak planu zagospodarowania przestrzennego miasta. Fakt, że współrządzili miastem świadczył - ich zdaniem - o "poważnym traktowaniu swojego udziału w wyborach samorządowych". Jednak w maju ub. roku radni PO uznali, że tej współpracy nie dało się kontynuować. Kropiwnicki nie zgadzał się z zarzutami oponentów. Według niego nie było powodów merytorycznych do przeprowadzenia referendum. Na jednej z konferencji prasowej przypomniał m.in., że w tak trudnym roku jakim był 2009, w Łodzi 30 nowych inwestorów otworzyło swoje oddziały lub siedziby. Przekonywał, że każdy kto przyjeżdża do miasta po latach, jest zachwycony Łodzią i zmianami, jakie się tu dokonują. Zaakceptował jednak fakt, że referendum się odbędzie. - Takie są prawa demokracji, o którą przez znaczną część swojego dorosłego życia walczyłem i za którą oddałem bardzo wiele w swoim życiu - mówił. Kampania przed referendum i zawirowania wokół budowy w Łodzi Centrum Festiwalowo-Kongresowego Camerimage Łódź Center odbiły się na zdrowiu prezydenta. W czwartek trafił on do jednego z łódzkich szpitali na oddział intensywnej opieki kardiologicznej. - To był stan znacznego stopnia skoku ciśnienia - powiedział lekarz miasta Marek Prochowski. Według niego, przyczyną tego było przemęczenie, przewlekły stres i duże emocje. Kropiwnicki w poniedziałek ma opuścić szpital. By zainicjowane przez SLD referendum było ważne do urn musiało pójść co najmniej 115 443 łodzian. Frekwencja przekroczyła ten próg, co oznacza, że po blisko ośmiu latach Kropiwnicki stracił najważniejszy urząd w mieście. Jego następcą będzie komisarz wyznaczony przez premiera Donalda Tuska. Kropiwnicki rządził Łodzią od 2002 roku. W II turze wyborów w 2002 r. zagłosowało na niego 88 tys. 176 osób. Jego kontrkandydat - Krzysztof Jagiełło (SLD-UP) - otrzymał 67 tys. 075 głosów. W cztery lata później o wyborze prezydenta również zadecydowała druga tura. Kropiwnickiego poparło wtedy 104 tys. 979 osób, a kandydata PO Krzysztofa Kwiatkowskiego - 83 tys. 538 osób. Wybory 2010 - zobacz nasz raport specjalny! Czy słusznie odwołano prezydenta Łodzi? Wypowiedz się na forum