"Sprawę zgłosiły osoby posiadające informacje, że w Stanach Zjednoczonych czeka na nie spadek" - powiedział w piątek PAP prokurator Ryszard Gąsiorowski z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie. "Był to rzeczywiście spadek o wartości kilku mln zł. Do członków rodziny dotarły później informacje, że część z nich dostała już pieniądze, a pozostali nie" - dodał. "Osoby, które nie otrzymały pieniędzy, zdecydowały się podpisać ze spółką ze Szczecinka umowę, że ta w ich imieniu będzie podejmować wszelkie działania i dopełni formalności, żeby spadek został stwierdzony na terenie Stanów Zjednoczonych i pieniądze zostały wypłacone do Polski" - kontynuował Gąsiorowski. Zawiadomienie o przestępstwie mówi, że skoro sąd amerykański zdecydował o przekazaniu spadku i część spadkobierców pieniądze już otrzymała, to najprawdopodobniej należną kilku osobom z rodziny część spadku zatrzymała spółka. W sprawie nie przedstawiono zarzutu żadnej osobie - powiedział Gąsiorowski. Prokuratura zbiera materiały, wydano także postanowienie o zabezpieczeniu w spółce ze Szczecinka dokumentacji związanej z tą sprawą i zarządzono przesłuchanie pokrzywdzonych. "Jeżeli potwierdzi się przypuszczenie, że część pieniędzy należnych spadkobiercom została przywłaszczona, to będziemy mieli do czynienia z zastosowaniem przepisu artykułu 284 kodeksu karnego, mówiącego o przywłaszczeniu mienia w powiązaniu z artykułem mówiącym o jego znacznej wartości, bo w tej chwili wyliczenia wskazują, że może być to kwota przekraczająca 2 mln zł" - powiedział Gąsiorowski. Poszkodowani to kilka osób mieszkających w różnych miejscowościach w Polsce. Z informacji prokuratury wynika, że szczecinecka spółka sama do nich dotarła, oferując kompleksowe zajęcie się spadkiem.