Poseł powołał się na zeznania świadka Andrzeja Zarębskiego, który miał powiedzieć, że "poseł Wenderlich zadzwonił do pana (Michnika) i właśnie tę kwestie poruszył". Jego zdaniem ustalenie tego "nabiera podstawowego znaczenia". - Istotnie jest tak, jak to mówi pan Andrzej Zarębski. Zatelefonowałem do niego, poprosiłem go o spotkanie. Próbowałem zweryfikować, czy istotnie jakieś próby wywierania nacisku na pana posła Wenderlicha są mu znane. Pan Andrzej Zarębski zaprzeczył temu. Ja ze swej strony zapewniłem pana posła Wenderlicha, że jest rzeczą całkowicie wykluczoną, żeby ktokolwiek z 'Gazety Wyborczej' w podobnych próbach nacisku uczestniczył, i żeby łamy 'Gazety Wyborczej' mogły służyć do jakiejkolwiek tego rodzaju, że tak powiem - niecnych pomysłów - wyjaśniał Michnik. - Natomiast ja powiedziałem - to podtrzymuję - że mi nic materialnie na ten temat nie wiadomo. Ja wiem tyle, ile usłyszałem od pana posła Wenderlicha. To się pokrywa z tym, o czym informowały media i tyle, co powiedział mi pan Andrzej Zarębski, co z kolei pokrywa się z tym, co Andrzej Zarębski zeznał - mówił redaktor naczelny "GW". - W świetle słów pana posła Wenderlicha - na czym miały polegać te naciski? - pytał członek komisji. - Sens tego był taki, że ktoś go chciał straszyć i szantażować, ale konkretnie nie potrafię tego odtworzyć, bo się boję, że przekręcę coś - dokończył Michnik. Wyraził przy tym przekonanie, że przewodniczący sejmowej komisji kultury i środków przekazu Jerzy Wenderlich "na pewno pamięta lepiej, bo to dotyczyło jego". Adam Michnik nie wierzy, że "GW" była pierwszym obiektem propozycji korupcyjnej Lwa Rywina. Przed komisją śledczą zakończyło się dzisiaj przed godz. 16 przesłuchanie redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej". Przesłuchanie zostanie wznowione w sobotę 15 lutego o godz. 9.00. Również w tym dniu zostanie przesłuchana Wanda Rapaczyńska, prezes Agory. Ryszard Kalisz (SLD) zapytał Michnika m.in. o to, co - jego zdaniem - powodowało Rywinem, że nie bał się przyjść do Wandy Rapaczyńskiej z propozycją korupcyjną, że nie bał się odpowiedzialności karnej, konsekwencji? - On się nie bał pójść do "Gazety" i do Agory, bo on nie wierzył, że istnieją w tym kraju uczciwi ludzie, którzy będą go napiętnować - odpowiedział Michnik. Ocenił, że Rywin, żeby przyjść do "Gazety" "musiał mieć kompletnie znieczulone sumienie". Powiedział też: "Pokażcie mi drugą taką gazetę, która opublikuje taki skandal przynosząc sobie wyłącznie kłopoty, wyłącznie problemy...Lew Rywin prawdopodobnie tak rozumował". Kalisz dociekał, czy Michnik mówiąc: pokażcie mi inną gazetę, która w podobnej sytuacji zachowałaby się tak jak my, "czy to znaczy, że jego zdaniem nie ma takiego innego dziennika, tygodnika?". - Z pańskiej wypowiedzi wynikło, że takiej nie ma - powiedział Kalisz. - Ja się pana pytam wyraźnie: czy tego typu mechanizm korupcyjny - według pańskiej wiedzy - jest w innych gazetach, tygodnikach i w innej prasie? - pytał. - Ja jestem przekonany, że tak nie jest - powiedział redaktor naczelny "GW". - Chcę powiedzieć, że wiele dzienników i tygodników centralnych i lokalnych różnych orientacji pisało o korupcji. Natomiast pierwszy raz się wydarzyło, że ktoś idzie w światłach jupiterów i mówi: mnie chciano skorumpować. I ja się zastanawiam, szanowni panowie posłowie, czy to nie jest tak, że reakcja jest tak mocna, dlatego, że ta sprawa się wydarzyła. Co tu dużo mówić - wśród elit biznesowych, medialnych, politycznych, kulturalnych. Tak, Lew Rywin to jest człowiek z elity! I ta elita milcząco tolerowała, przyzwalała, że on tak mógł funkcjonować. I w tym sensie mi pokażcie taki drugi dziennik, żebyśmy my złamali tą zmowę milczenia, kiedy trafiło na nas - tłumaczył Michnik. Dodał: - Nie wierzę w to, panie pośle, nie wierzę, żebyśmy byli pierwszym obiektem tego typu propozycji pana Rywina. On by się nie ośmielił przyjść do nas, gdyby nie był w wielu innych miejscach. Nie wierzę w to. Michnik podkreślił jednocześnie, że opiera się wyłącznie na logice. Michnik: miałem wrażenie, że ktoś zmierzał do zmiany rządu Adam Michnik przyznał, że "były takie chwile" kiedy miał wrażenie, że przy okazji sprawy Rywina ktoś zmierzał do zmiany rządu. - Ja dziś nie wiem, pogubiony jestem - dodał. - Czy pan uważa, że przy okazji tej sprawy (Rywina) ktoś zmierzał świadomie do zmiany rządu? Pytam o pańską opinię - zwracał się do Michnika Jan Maria Rokita (PO) podczas poniedziałkowego posiedzenia Komisji Śledczej. - Były takie chwile, kiedy miałem takie wrażenie i zastanawiałem się, czy istnieje w obrębie obozu rządzącego jakiś nieformalny układ, który pragnie takie zmiany wymusić w pewien sposób rozgrywając tzw. aferę Rywina - odparł Michnik. - Ja dziś nie wiem, pogubiony jestem. Ale miałem taki moment - kiedy biorę do ręki 'Trybunę' - nigdzie w żadnych gazetach nie pisze się o zmianie rządu, o dymisji premiera - w 'Trybunie' ciągle publicyści przed tym przestrzegają i twierdzą, że publikacja artykułu w 'Gazecie' była ciosem wymierzonym w premiera, starannie obmyślonym, precyzyjnie przygotowanym. I jeszcze data była wybrana wyjątkowo perfidnie. Dlatego, że właśnie po Kopenhadze notowania rządu szły w górę, i w tym momencie postanowiliśmy uderzyć - mówił szef "GW". -'Trybuna' nie chciała zmienić rządu, tylko twierdziła, że pan dokonując publikacji zmierza do zmiany rządu, czy nie tak? - dopytywał Rokita. - Nie śmiałbym twierdzić, że 'Trybuna', czy ludzie którzy inspirowali te artykuły, chcieli zmienić rząd. Natomiast wiem na pewno, że ja takich planów nie miałem, ani nikt w redakcji 'Gazety Wyborczej' - podkreślił Michnik. Michnik: rozmowa z Kaczyńskim o Rywinie prawdopodobna Michnik powiedział, że jest "bardzo prawdopodobne", iż na temat sprawy Lwa Rywina rozmawiał wcześniej z Lechem Kaczyńskim. - To jest bardzo prawdopodobne; jeżeli pan Lech Kaczyński tak mówi, to mówi z całą pewnością prawdę - powiedział redaktor naczelny "GW". Michnik odpowiadał na pytanie członka Komisji Ryszarda Kalisza (SLD), czy rozmawiał na ten temat z Lechem Kaczyńskim i jaka była reakcja lidera PiS. Indywidualnej reakcji Kaczyńskiego na przekazane mu informacje Michnik - jak mówił - nie pamięta. Jednak - według niego - "reakcja wszystkich (których poinformował o próbie korupcji - PAP) była mniej więcej taka sama: to był szok, wstrząs". - To nieprawdopodobne, nie wygłupiaj się stary - przytaczał reakcje swoich rozmówców Michnik. - Czy akurat rozmawiałem z panem prezydentem Lechem Kaczyńskim tego stwierdzić nie mogę, natomiast jeżeli on tak mówi - to to jest na pewno prawda - dodał redaktor naczelny "GW". Michnik: analiza gazet da odpowiedź, kto mąci Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik uważa, że komplet przedruków z gazet dotyczących tzw. sprawy Rywina da posłom "czytelną odpowiedź, kto w tej sprawie mąci, a kto zmierza do prawdy". Ryszard Kalisz (SLD) przytoczył fragment sobotniego zeznania przed komisją, kiedy Michnika mówił: - Nie potrafię zidentyfikować grupy, która mogła stać za Lwem Rywinem. Natomiast bez trudu potrafię zidentyfikować grupę, która od czasu publikacji w 'Gazecie Wyborczej' próbuje tą całą sprawę rozmyć, rozmydlić, zmanipulować. Pisać, żeśmy mieli do czynienia z jakąś prowokacją Agory, która miała na celu nie ujawnienia próby korupcyjnej, ale dymisję premiera Millera, jakieś insynuacje w stronę prezydenta Rzeczpospolitej i tak dalej, i tak dalej. To potrafię zidentyfikować bez trudu, bo to jest w gazetach. Kalisz pytał, czy poza gazetami Michnik ma jakąś informację "dotyczącą grupy, która chce to wszystko rozmydlić". - Ja dlatego zdecydowałem się zadecydowałem się zarejestrować na taśmie magnetofonowej propozycje korupcyjne Rywina, żeby nie było żadnych wątpliwości. Taśma ma lepszą pamięć niż ja - podkreślił naczelny "Wyborczej". Dodał, że "'na mieście', jak posłowie świetnie wiedzą, w tej sprawie aż się roiło od plotek, interpretacji, domniemań, domysłów, sugestii insynuacji". - Gazeta jest jak fotografia. Jeżeli pan przewodniczący pozwoli, to ja zobowiązuję się dostarczyć szanownej komisji komplet przedruków z gazet, który to komplet da czytelną odpowiedź panom posłom, kto w tej sprawie mąci, a kto zmierza do prawdy - powiedział Michnik. Zaznaczył, że "to, co jest wydrukowane w gazecie, to twardy dowód, który wyklucza nieporozumienie, manipulację". - Jestem przekonany, że w wyniku analizy szanowna komisja potrafi sobie wyrobić zdanie, kto tutaj odwraca wszystko do góry nogami - dodał Michnik. Michnik: decydentom z TVP zależy na fałszowaniu relacji Według Adama Michnika to decydenci z TVP mieli interes w tym, aby relacje z jego sobotniego przesłuchania były deformowane, tak by sprawić wrażenie, że szef "GW" zasłaniając się niepamięcią ukrywa prawdę materialną. Michnik zapewniał dzisiaj, że "GW" chce, żeby "ta sprawa była do spodu wyczyszczona". Zaznaczył jednak: "My nie jesteśmy w stanie narzucać, czy nawet sugerować wysokiej komisji, czy sądowi nasze możliwe scenariusze". - To musicie szanowni panowie posłowie wziąć na swoje sumienie - powiedział. Dodał, że "GW" na pewno będzie bardzo staranie analizować i to co ona na ten temat pisze i to co inni piszą - "jak inni prawdę materialną przedstawiają, jak deformują ją, komu zależy np. na tym, że podstawowy przekaz z tego co tu (na posiedzeniu komisji - PAP) się w sobotę działo, składał się do tego, że ja przez 5 godzin nic nie pamiętałem". - Kto, jaki w tym ma interes, aby fakty przez ze mnie tu ujawnione na prośbę panów posłów były deformowane, przedstawione fałszywie, żeby wytworzyć wrażenie, że Michnik ma sklerozę, amnezję i po prostu ukrywa prawdę materialną zasłaniając się niepamięcią - pytał Michnik. Mówił, że odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, dlatego, że to może być "wynik niedoskonałości warsztatu, to może być wynik zawiści, może być wynik złej woli, może być wynik ulegania wpływom politycznym". - Niezależnie od przesłanek, kogo ma pan na myśli. Niezależnie od przesłanek dlaczego to robi - kto kryje się pod słowem w pańskim pytaniu "kto?" - pytał Ryszard Kalisz (SLD) - Z całą pewnością decydenci w telewizji publicznej - odparł Michnik. Prezes TVP chce wyjaśnień ws. informacji portalu "Wiadomości" o Michniku Prezes TVP Robert Kwiatkowski zażądał wyjaśnień w sprawie informacji portalu internetowego "Wiadomości" z przesłuchania Adama Michnika w sejmowej komisji śledczej. TVP przyznała, że treść tej informacji była rażąco nieobiektywna. W przesłanym PAP komunikacie biura rzecznika prasowego TVP poinformowano, że prezes TVP Robert Kwiatkowski zażądał od dyrektora ośrodka "Nowe Media" wyjaśnień dotyczących sposobu redagowania portalu "Wiadomości". "Treść informacji opublikowanej 8 lutego 2003 r. zatytułowanej 'Pamięć Michnika' w sposób rażący narusza zasadę obiektywizmu dziennikarskiego" - podano w komunikacie. Głosi on ponadto, że prezes TVP poinformował, iż "bezpośredni nadzór nad relacjonowaniem prac sejmowej komisji śledczej we wszystkich programach, serwisach informacyjnych i internetowych powierzył członkowi Zarządu TVP S.A. Tadeuszowi Skoczkowi". Dzisiaj Michnik oświadczył komisji, że na stronach internetowych TVP przeczytał w niedzielę felieton o jego zeznaniu zatytułowany "Pamięć Michnika". - Z tego felietonu wynika, że jedyne co miałem Komisji do powiedzenia to, że nic nie pamiętam albo, że zasłaniam się tajemnicą dziennikarską co do prowadzonego przez 'Gazetę' śledztwa - podkreślił. - Co więcej, czytamy na tej karcie internetowej co następuje: 'podczas przesłuchania ujawniono, że zeznania jakich udzielił prokuraturze prezes TVP Robert Kwiatkowski wskazują, że ktoś ze środowiska Agory i Gazety Wyborczej był inicjatorem propozycji łapówkarskiej, jaką złożył Lew Rywin' - relacjonował Michnik. Michnik: może być związek z prywatyzacją "Dwójki" Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik uważa, że interes w zapisach projektu nowelizacji ustawy o rtv mogli mieć ci, którzy chcieli sprywatyzować "Dwójkę" i z ewentualnej prywatyzacji wyeliminować Agorę. - Jak ja dziś na to patrzę, to w moim przekonaniu ta koncentracja mediów, ten punkt, który w Agorę godzi (w projekcie nowelizacji ustawy o rtv - PAP) to była zasłona dymna. Istota rzeczy: ten zapis otwierał drogę do prywatyzacji "Dwójki". To jest istota rzeczy. Ktoś "Dwójkę" chciał sprywatyzować i na tym zarobić duże pieniądze. A tutaj Agora mu mogła przeszkadzać. To są spekulacje, wszystko. Ja tego nie potrafię udowodnić inaczej niż logicznym rozumowaniem. Dlatego nie wymieniam żadnych nazwisk - mówił Michnik przed komisją śledczą. - Jeżeli patrzeć, kto jaki ma interes, to w tej ustawie wiadomo kto, jaki miał interes. Ci, którzy chcieli sprywatyzować "Dwójkę" i z ewentualnej prywatyzacji wyeliminować podmiot, jakim jest Agora - dodał. Ryszard Kalisz (SLD) pytał, czy według wiedzy Michnika Agora zamierzała wziąć udział w tej ewentualnej prywatyzacji "Dwójki". - Nie. Ja takiej wiedzy nie posiadam. Ale gdybym ja się do tego przymierzał będąc innym podmiotem, to ja bym patrzył, kto na rynku ma materialną potencję, aby w takiej prywatyzacji uczestniczyć - odparł Michnik. - Gdybym ja myślał o prywatyzacji "Dwójki" to bym sobie na kartce napisał, kto może być moim rywalem i na pewno na tej liście byłaby Agora - dodał. Michnik: Miller jest niewinny Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik powiedział dzisiaj przed Komisją Śledczą, że ma "głębokie przekonanie, że w tej sprawie (Rywina) premier Leszek Miller jest całkowicie niewinny". - Wykorzystywanie tej sprawy do atakowania premiera jest sygnałem dla klasy politycznej, że żaden polityk nie powinien przykładać ręki do ujawniania korupcji. Bo jeżeli tę rękę przyłoży, to później natychmiast jest sam o to oskarżany. To on na wszelki wypadek będzie się od tego trzymał z daleka - powiedział Michnik. Podkreślił, że on sam oskarżany bywał o "najstraszniejsze rzeczy" m.in. o to, że to co robi, "robi za pieniądze amerykańskie". - Przyrzekłem sobie, że ja się nigdy z tym nie pogodzę, aby można było w moim kraju kogokolwiek gołosłownie oskarżyć, snuć konstrukcje teoretyczne, po to by zniszczyć przeciwnika politycznego pod zarzutem kryminalnym, pod insynuacją itd. - mówił szef "GW". Dodał, że "bardzo głęboko przeżył całą sprawę oskarżeń sformułowanych w stosunku do premiera Józefa Oleksego". - Dlatego, że ja uwierzyłem w to co mówił z trybuny sejmowej pan Andrzej Milczanowski. Uważałem, że jeżeli urzędujący minister spraw wewnętrznych formułuje zarzut zdrady głównej w stosunku do szefa rządu, to musi mieć żelazne papiery - podkreślił. Dodał, że bardzo głęboko przeżył też oskarżenie o działalność agenturalną prezydenta Lecha Wałęsy, prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, marszałka Wiesława Chrzanowskiego. - Ja sobie przysiągłem, że nigdy już więcej w życiu nie ulegnę żadnym konstrukcjom teoretycznym, intelektualnym, najbardziej atrakcyjnym nawet, których konkluzją może być zniszczenie jakiegokolwiek polityka - mówił. Zwracając się do posła PiS Zbigniewa Ziobro, który zadawał mu pytania przypomniał, że niedawno w publicznej telewizji "oglądaliśmy spektakl pod tytułem 'Pineiro'", w którym lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego "oskarżano o udział w aferze korupcyjnej i branie brudnych pieniędzy". - Redakcja 'Gazety Wyborczej' nigdy się do tych oskarżeń nie przyłączyła i napiętnowaliśmy, że taki program w publicznej telewizji miał miejsce - powiedział. - Niech pan pozwoli mieć ten sam równy dystans jaki przystoi szefowi wielkiego dziennika do wszystkich liderów, aktywnych w polityce polskiej - zwracał się Michnik do posła PiS. Michnika oskarża TVP i PAP Michnik w oświadczeniu złożonym na początku posiedzenia Komisji Śledczej oskarżył Telewizję Publiczną i Polską Agencję Prasową o "świadome wprowadzanie w błąd opinii publicznej". Chodzi o relacje z jego zeznań, które składał przed Komisją w sobotę. - Mam wrażenie, że sposób relacjonowania moich zeznań przed wielce szanowną Komisją prowadzi do okłamania opinii publicznej - mówił w poniedziałek Michnik. Dodał, że na stronach internetowych TVP mógł przeczytać w niedzielę felieton o jego zeznaniu zatytułowany "Pamięć Michnika". - Z tego felietonu wynika, że jedyne co miałem Komisji do powiedzenia to to, że nic nie pamiętam albo, że zasłaniam się tajemnicą dziennikarską co do prowadzonego przez "Gazetę" śledztwa - podkreślił. - Co więcej, czytamy na tej karcie internetowej co następuje: "podczas przesłuchania ujawniono, że zeznania jakich udzielił prokuraturze prezes TVP Robert Kwiatkowski wskazują, że ktoś ze środowiska Agory i Gazety Wyborczej był inicjatorem propozycji łapówkarskiej, jaką złożył Lew Rywin - relacjonował Michnik. I dalej: "Michnik odmówił odpowiedzi na pytanie, kto według jego przypuszczeń mógł stać za propozycją". Dalej: "przy szczegółowych pytaniach redaktor naczelny Gazety Wyborczej często mówił, że nie pamięta, nie pamięta czy rozmawiał o sprawie z prezydentem, czy były próby nacisku na niego" - dodał. Michnik podkreślił, że "podobna, całkowicie skłamana i zmanipulowana relacja jest do odnalezienia w serwisie Polskiej Agencji Prasowej". Nie sprecyzował, co konkretnie zarzuca PAP. - Oskarżam Telewizję Publiczna i Polską Agencję Prasową o świadome wprowadzanie w błąd opinii publicznej co do przebiegu tego co tu miało miejsce - mówił Michnik. - Dla niejasnych dla mnie powodów fałszuje się przebieg zdarzeń i manipuluje prawdą materialną - podkreślił. Michnik: obraża mnie sformułowanie Czarzastego Michnik oceniając fragment zeznań sekretarza KRRiT Włodzimierza Czarzastego powiedział, że obraża go sformułowanie, jakim posłużył się Czarzasty. Dodał, że widzi w tym, świadomą decyzję zohydzenia prezesa Agory i redaktora naczelnego "GW". Zbigniew Ziobro (PiS) przytoczył fragment zeznań Czarzastego z prokuratury. "Pan Czarzasty powiada: zastanowiły mnie różne rzeczy, np. dlaczego 'Gazeta' nie poinformowała wcześniej prokuratury; nie wiem jakie umocowanie prawne ma tzw. śledztwo dziennikarskie; nie wiem dlaczego pani Rapaczyńska, jako prezes Agory, spółki giełdowej nie informuje prokuratury, natomiast informuje pisemnie swojego pracownika Adama Michnika; nie wiem dlaczego pan Michnik jako walczący demokrata nagrywa 'pod stołem' rozmowę bez wiedzy rozmówcy" - cytował Ziobro prosząc Michnika o komentarz do tych słów. - Cóż ja mogę odpowiedzieć na to, że pan Włodzimierz Czarzasty czegoś nie wie. Mi się wydaje, że on różnych rzeczy nie wie - odparł Michnik. - Oczywiście, że obraża mnie sformułowanie, którym pan Czarzasty się posłużył - dodał. - Widzę w tym świadomą decyzję dezinformowania opinii publicznej i świadomą decyzję zohydzenia osoby prezesa Agory Wandy Rapaczyńskiej i redaktora naczelnego 'GW' - uważa Michnik. - Pana Czarzastego ta propozycja nie oburza, pan Czarzasty nie uważa, że jest skandalem przychodzenie z korupcyjną propozycją w imieniu szefa rządu, tak?, to mu nie przeszkadza - pytał Michnik. - Panu Czarzastemu przeszkadza to, że to zostało nagrane, bo jest dowód teraz, tak? - dodał emocjonalnie naczelny "Wyborczej", przepraszając jednocześnie za to, że się uniósł. - Jeżeli członek KRRiT, pan Włodzimierz Czarzasty w zeznaniu złożonym w prokuraturze nie ma żadnych skrupułów, żeby w postaci tego rodzaju pytań insynuować, że kto inny jest przestępcą, a kto inny przestępstwo próbuje zamazywać, to pan Czarzasty bierze świadomie udział w okłamywaniu ludzi. Pan Czarzasty świadomie bierze na siebie odpowiedzialność za to, że to przestępstwo może zostać 'zamiecione pod dywan', ukryte, nie ukarane. Ocenie panów posłów pozostawiam takie postępowanie i taki sposób formułowania insynuacji, jaki usłyszeli w zeznaniu pana Czarzastego - powiedział Michnik. Michnik: czas mediów partyjnych minął Czas mediów partyjnych minął - mówił redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik odpowiadając na pytanie, czy jego zdaniem, premier mógłby być zainteresowany zbudowaniem życzliwego dla SLD prywatnego koncernu medialnego. - Czy sądzi pan, że szef największej partii, zarazem premier mający ogromny wpływ na rzeczywistość, również rzeczywistość związaną ze sferą legislacji - przez największy klub parlamentarny - mógłby być zainteresowany zbudowaniem życzliwego dla SLD, prywatnego koncernu medialnego, który gwarantowałby wsparcie - niezależnie czy SLD miałoby wpływ na ośrodki władzy publicznej czy też nie - pytał Zbigniew Ziobro (PiS) - Czas partyjnych mediów minął, wszędzie, w świecie, w Europie - powiedział redaktor naczelny "Gazety Wyborczej". - Myślę, że gdyby szef rządu, czy ktokolwiek w kierownictwie jakiejkolwiek partii wierzył w to, że można dzisiaj mieć swoją gazetę, to po prostu chciałby mieć nie poważny dziennik, tylko jakiś biuletyn, który obsługuje bardzo krótkie i bardzo źle reprezentowane interesy jakiś politycznych środowisk - dodał. Według Michnika, sztuką współczesnej polityki jest umiejętność rozmawiania z tymi mediami, które są i które mają autorytet i siłę. Zaznaczył, że nie jest sztuką zakładanie własnej gazety czy stacji telewizyjnej. - Tak, jak nie można prowadzić samochodu z tylnego siedzenia, tak nie można redagować gazety, czy stacji telewizyjnej z budynku kierownictwa politycznej partii - powiedział Michnik. Podkreślił, że media mają być niezależne, wolne. - Kto próbuje brać media za gardło, czy przy pomocy szantażu, czy to przy pomocy korupcji, czy przy pomocy cenzury, czy przy pomocy presji politycznej, ten sam sobie kopie polityczny grób - powiedział naczelny "Wyborczej". Michnik: monitorowaliśmy Kwiatkowskiego Monitorowaliśmy prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego, czego dowodem jest opublikowana w dzienniku rozmowa z nim - mówił Michnik, który odnosił się również do pytań zadawanych mu przez komisję śledczą w czasie pierwszego przesłuchania. - Co do konkretnych pytań to chcę powiedzieć to, czego nie powiedziałem w sobotę. Oczywiście, że monitorowaliśmy pana prezesa publicznej telewizji Roberta Kwiatkowskiego, że to nazwisko padło z ust pana Lwa Rywina - powiedział Michnika. Dodał, że "dowodem tego monitorowania jest rozmowa z panem prezesem Robertem Kwiatkowskim, którą przeprowadził redaktor Paweł Smoleński. Ona została opublikowana w 'Gazecie Wyborczej'". Michnik powtórzył, że uważa za swój błąd, iż po złożeniu propozycji przez Lwa Rywina od razu nie zawiadomił prokuratury. - Niemniej jednak spróbujcie szanowni panowie posłowie, z dobrą wolą, zrozumieć szefa dziennika, który się trzyma swoich reguł, a reguły są zawsze takie same. Redakcja działa zawsze tak, że stara się ustalić fakty i opublikować to, co zostało ustalone. I to jest równoznaczne z poinformowaniem stosownych władz o przebiegu zdarzeń, czy o przebiegu przestępstwa. Nigdy nie prosi się urzędników, nigdy nie prosi się instytucji państwa o współudział w ustalaniu faktów - tłumaczył naczelny "GW". Zdaniem Michnika powiadomienie władz śledczych "zamknęłoby drogę redakcji 'Gazety Wyborczej' do opublikowania materiału o Rywinie". - Mielibyśmy zamknięte przepisami o tajemnicy śledztwa i mielibyśmy nakazane zajawienie wizyty Lwa Rywina w 'Gazecie Wyborczej' - powiedział. Miller nie wywierał nacisku - Chcę oświadczyć z całą mocą: nigdy szef rządu, premier pan Leszek Miller - i to powiedziałem w sobotę - nie wywierał na mnie żadnego nacisku w celu wstrzymania, czy opóźnienia publikacji - powiedział. Michnik dodał: "decyzję o publikacji w "Gazecie Wyborczej" artykułu o sprawie Rywina podjąłem ja, redaktor naczelny, kierując się głębokim przekonaniem, że publikowanie tego materiału w okresie gdy trwały przygotowania do referendum nt. integracji w Irlandii i przed finałem rozmów negocjacyjnych w Kopenhadze byłoby z mojej strony jako szefa "Gazety Wyborczej", jako obywatela wolnej RP, aktem nieodpowiedzialności i przedkładania dziennikarskiej sensacji nad dobro naszego państwa". Pierwsze, sobotnie przesłuchanie w sprawie tzw. afery Rywina trwało 5 godzin. Michnik mówił, że nie wie, kto może stać za Rywinem. Zapewnił komisję śledczą, że po pierwszej rozmowie z premierem nabrał pewności, że Leszek Miller nie ma nic wspólnego z aferą Rywina. Nie potrafił jednak powiedzieć, czy premier sugerował mu wyciszenie afery. Nie pamiętał też, czy rozmawiał na ten temat tej propozycji z prezydentem. Szef "GW" potwierdził natomiast, że prosił publicystkę "Polityki" Janinę Paradowską, by ze swojego wywiadu z premierem usunęła pytania o tę aferę. Michnik jest przekonany, że Rywin nie działał sam. Nie chciał jednak podzielić się wcześniejszymi przypuszczeniami "Gazety", kto mógł za producentem stać. SLD odcina się od Rywina Politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej twierdzą, że za Rywinem na pewno nie stoi nikt z SLD. Choć premier zapowiada "przebijanie osinowym kołkiem" tego, kto okazałby się pomysłodawcą korupcyjnej propozycji, to wedle sądów lewicy, ktoś taki po prostu nie istnieje. Liderzy Sojuszu twierdzą wręcz, że Rywin to wariat, albo hochsztapler, który wymyślił sposób na zarobienie dużych pieniędzy i nie miał zamiaru z nikim się nimi podzielić. Pojawiły się jednak również inne pomysły na wytłumaczenie afery. Cała sprawa - według Aleksandry Jakubowskiej - to efekt walki, by ustawa o radiofonii i telewizji nie weszła w życie. Oryginalnym pomysłem błysnął też Jerzy Jaskiernia - jego zdaniem to atak inspirowany przez pozaparlamentarny ośrodek władzy. Liderzy lewicy zapewniają, że o niczym innym, jak o wyjaśnieniu afery nie marzą. W chwilach słabości zdarza im się jednak wyznanie, że wcale w to nie wierzą. Sąd: wniosek komisji śledczej rozpatrzymy "jak najszybciej" Sąd Okręgowy w Warszawie rozpatrzy "jak najszybciej" wniosek sejmowej komisji śledczej o zwolnienie Adama Michnika z rygoru zachowania tajemnicy dziennikarskiej - zapewnia rzecznik sądu. Na razie jednak sąd nie ma jeszcze tego wniosku. - Jak najszybciej - tak rzecznik Sądu Okręgowego sędzia Wojciech Małek odpowiedział dzisiaj na pytanie PAP, kiedy można się spodziewać rozpatrzenia wniosku. Nie chciał mówić o konkretnych datach. Zaznaczył, że wniosek komisji jeszcze nie dotarł do sądu. W sobotę podczas przesłuchiwania przez komisję śledczą redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" odmówił odpowiedzi na pytanie, jakie "technologie" "GW" stosowała w swoim śledztwie dziennikarskim na temat sprawy Lwa Rywina. Komisja postanowiła wystąpić do sądu - za pośrednictwem Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie - o zwolnienie Michnika z tajemnicy dziennikarskiej. Michnik: dziś nie mam przekonania, czy prezes TVP stał za Rywinem Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik powiedział po przesłuchaniu, że dziś nie ma przekonania, iż prezes TVP Robert Kwiatkowski stał za propozycją korupcyjną Lwa Rywina. Takie przekonanie - jak relacjonował wcześniej - miał podczas konfrontacji z Rywinem w gabinecie premiera. - Nie, ja dziś takiego przekonania nie mam, dziś nie mógłbym powtórzyć z całym przekonaniem tego, co czułem wtedy, podczas tej konfrontacji w gabinecie szefa rządu - powiedział Michnik po dzisiejszym przesłuchaniu przez sejmową komisję śledczą, pytany, czy dziś dla niego Kwiatkowski jest jedną z osób podejrzanych. Indagowany, czy jest pewien braku związku Kwiatkowskiego z tą sprawą, tak jak jest pewien, że premier nie ma ze sprawą nic wspólnego odparł: - Nie umiałbym tutaj sformułować żadnej opinii Michnik nie chciał komentować wniosku Bogdana Lewandowskiego (SLD), aby Kwiatkowski zawiesił pełnienie swoich czynności służbowych. - Nie mam prawa tego komentować - powiedział Michnik.