- Przypadki obywateli polskich są sporadyczne, chodzi o osoby, które współpracowały z PKW - wyjaśnił Dworczyk, przypominając, że ambasada RP w Kabulu nie działała już od kilku lat. - Nasi dyplomaci starają się odnaleźć wszystkich, którzy zgłosili się do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych jako ci, którzy chcą wyjechać - zapewnił polityk. - Samo zorganizowanie od strony technicznej załadunku tych osób od samolotów, które pojawią się w Kabulu dla wszystkich jest dużym wyzwaniem. Tu chodzi o zweryfikowanie osób, które pojawią się na lotnisku - powiedział szef KPRM.Dworczyk powiedział, że na polecenie premiera akcję ewakuacji koordynuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych, a od logistycznej strony wzięły je na siebie polskie siły zbrojne i Ministerstwo Obrony Narodowej. Szef KPRM zapewnił, że Polska zrobi wszystko, żeby ewakuować Afgańczyków współpracujących z polską stroną. - Tak jak pan premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, zrobimy wszystko, żeby każdy, kto współpracował z polskimi żołnierzami i dyplomatami, a dzisiaj potrzebuje pomocy, taką pomoc uzyskał - powiedział minister. Deklaracja premiera W poniedziałek po południu premier Mateusz Morawiecki informował: "Na moje polecenie wkrótce wylatuje pierwszy samolot do Afganistanu, który posłuży do ewakuacji osób wymagających naszej opieki. Operacja ta jest przygotowywana od wczoraj". - Wyślemy więcej samolotów, niż jest to konieczne - będziemy mogli pomóc też innym sojusznikom - zapowiedział. - W tej sprawie (ewakuacji z Afganistanu - red.) każdy chciałby podejmować decyzje wcześniej, ale nikt nie spodziewał się, że to się rozwinie tak szybko - zaznaczył w poniedziałkowym "Gościu Wydarzeń" wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński. Dodał, że Polska "już w zeszłym tygodniu" współpracowała z państwami UE. - Większość państw UE zadeklarowała udział w ewakuacji współpracowników cywilnych - podkreślił. - Wszystkie te założenia wywróciło gwałtowne wejście w sobotę i niedzielę talibów do Kabulu - przyznał.