Na dole kopalni - jak wyjaśniał prezes KHW - działała specjalistyczna aparatura, która miała chronić górników. Gdy stężenie metanu zwiększało się, automatycznie ocinano prąd i prace przerywano. Tak było dokładnie 727 razy od początku roku. To świadczy tylko o jednym, że ten system był skuteczny i działał. To znaczy, że ten system pracował i ostrzegał nas - podkreślał Stanisław Gajos. Ostrzegał do piątku... Prezes Holdingu Węglowego zaznaczył, że w dniu katastrofy sytuacja w ścianie nie odbiegała specjalnie od normy, a tak duży odpływ metanu był nagły, niespodziewany i wcześniej niespotykany. W tej chwili sytuacji w kopalni w Rudzie Śląskiej jest już ustabilizowana, jeśli nic się nie zmieni podziemna wizja lokalna, bardzo ważna dla wyjaśnienia przyczyn piątkowej katastrofy, będzie możliwa w ciągu kilku najbliższych dni.