- Głównym i bezspornym dowodem ingerencji Rosji był wybuch w lewym skrzydle samolotu przed minięciem brzozy; komisja zlokalizowała miejsce i czas eksplozji; następna eksplozja nastąpiła w centropłacie - powiedział Antoni Macierewicz prezentując w poniedziałek raport podkomisji smoleńskiej. "Informacje, które znamy od dawna" O komentarz do przedstawionych ustaleń zapytaliśmy Magdalenę Mertę. Jej zdaniem jest za wcześnie, by mówić o raporcie końcowym. - Dzisiaj mieliśmy medialną prezentację - oceniła, zaznaczając, że pełny raport musi zawierać załączniki i trafić do Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. - Znaczna część tej prezentacji zawierała informacje, które znamy od dawna. To, że osoby zgromadzone na płycie lotniska Smoleńsk-Siewiernyj, w tym załoga Jak-a, słyszeli detonacje, było wiadome od szeregu lat. Znany był również fakt, że komisja Millera, bojąc się słowa wybuch, zamieniła rosyjską "strefę wybuchu" na "strefę pożaru". Już wcześniej było także wiadomo, że szczątki samolotu zostały znalezione 400 metrów przed "pancerną brzozą", która nie miała żadnego związku z katastrofą - podkreśliła. - Kiedy w maju 2010 roku zawiązywało się stowarzyszenie rodzin Katyń 2010, wybieraliśmy logo. Najlepszym projektem była grafika ze złamaną brzozą z drutu kolczastego na tle biało-czerwonej szachownicy. Graficznie był to bardzo dobry projekt, ale nie wybraliśmy go, ponieważ już wtedy było wiadomo, że "pancerna brzoza" to fikcja - wspomniała. Merta przypomniała, że w prezentacji pojawiły się "doprecyzowane informacje" dotyczące materiałów wybuchowych na pokładzie samolotu, o których przed laty pisał Cezary Gmyz. - Zabrakło mi informacji dotyczących obecności tlenku węgla w organizmach ofiar. Zmarli nie mogli go wdychać, więc musiał uwalniać się w samolocie zanim doszło do katastrofy - zaznaczyła. "Przyczyna katastrofy jest dla mnie jasna" Pytana o ostateczną przyczynę tragedii z 10 kwietnia 2010 roku odpowiada wprost: Przyczyna katastrofy jest dla mnie jasna od szeregu lat - na pokładzie tupolewa doszło do wybuchów. - To, co jasno wybrzmiało w czasie prezentacji to fakt, że wybuch to wynik intencjonalnych działań, że ktoś to zrobił specjalnie - podkreśliła. Jej zdaniem "nie należy ograniczać śledztwa i grona podejrzanych tylko do Rosjan". - Zadawałbym również pytanie o to, czy mogło się to stać na terenie Polski. Moim zdaniem należy wciąż stawiać pytanie, czy materiały wybuchowe można było umieścić w samolocie tylko w czasie remontu w Samarze - przyznała. "Dużo większe szanse na wyjaśnienie przyczyn" - Myślę, że dziś są dużo większe szanse na wyjaśnienie przyczyn katastrofy, niż kiedykolwiek wcześniej - oceniła. - Niewykluczone, że wśród Rosjan będzie ktoś, kto opuści Putina i kupi sobie przychylność Zachodu za prawdę o Smoleńsku, a po drugie wiążę ogromne nadzieje z zespołem powołanym przez Prokuraturę Krajową. On w jakimś sensie dubluje prace podkomisji MON-owskiej, ale gromadzi w swoich szeregach ludzi o bardzo dużym doświadczeniu w wyjaśnianiu katastrof, w tym specjalistów, którzy uczestniczyli np. w badaniu zamachu nad Lockerbie - podsumowała wdowa po Tomaszu Mercie.