Rzeczniczka ministerstwa edukacji narodowej przyznała, że dłuższa letnia przerwa od nauki to "być może większe zyski dla hotelarzy i innych przedsiębiorców", ale też "przede wszystkim duże problemy dla rodziców uczniów, samych uczniów i szkół". - Kto bowiem miałby się zaopiekować dziećmi w trakcie tych dłuższych wakacji. Rodzice mają ograniczoną liczbę dni urlopu, które muszą rozplanować tak, aby zorganizować dzieciom opiekę i w ferie zimowe, i w wakacje letnie. Karta Nauczyciela sztywno wyznacza natomiast dni pracy nauczycieli. Czy samorządy gotowe byłyby opłacić opiekę nad dziećmi związaną z wydłużonymi wakacjami? - spytała Dębek. "Ruchome wakacje to problem z terminem egzaminów"Dodała, że przy obecnej organizacji roku szkolnego wszyscy uczniowie mają zapewnione te same warunki realizacji treści podstawy programowej. Tymczasem "zróżnicowanie terminów rozpoczęcia i zakończenia zajęć w danym roku szkolnym, w różnych regionach kraju, uniemożliwiłoby np. ustalenie jednolitych dla całego kraju terminów sprawdzianu i egzaminów zewnętrznych dlatego, że uczniowie nie mieliby zapewnionych tych samych warunków realizacji treści podstawy programowej. Pojawiłyby się różnice w terminach przekazywania do szkół przez okręgowe komisje egzaminacyjne zaświadczeń z wynikami sprawdzianu i egzaminów, a w konsekwencji różne terminy rekrutacji do szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych" - oceniła rzeczniczka. Podkreśliła, że wprowadzenie ruchomego terminu wakacji oznaczałoby, że "niektóre dzieci musiałyby wrócić do szkoły już w sierpniu (w środku sezonu), co przede wszystkim dla nich byłoby ciężkie". - W efekcie część dzieci musiałaby chodzić do szkoły przez więcej miesięcy z rzędu, bez żadnej przerwy, co dla ucznia jest niezwykle obciążające - zaznaczyła. Dębek poinformowała, że zastosowanie ruchomej daty wakacji letnich, a w założeniu dążenie do stałej zmiany tego terminu, może się łączyć z koniecznością wprowadzenia zmian w ustawie o systemie oświaty, ponieważ jeden z jej zapisów stanowi, że rok szkolny we wszystkich szkołach i placówkach rozpoczyna się 1 września każdego roku, a kończy 31 sierpnia roku następnego. - Z pewnością zmiana ta nie zostanie wprowadzona w nadchodzącym roku szkolnym i w nadchodzące wakacje, gdyż ich kalendarz jest już ustalony - podkreśliła. Argumenty miast turystycznych i uzdrowiskowych Apel o wydłużenie letnich wakacji lub ruchomy ich termin, na wzór zimowych ferii, wystosowały w poniedziałek do ministra edukacji narodowej Joanny Kluzik-Rostkowskiej miasta uzdrowiskowe i turystyczne zrzeszone w Związku Miast Polskich. Podobne pismo skierowały do ministra sportu i turystyki Andrzeja Biernata. Jak podkreślono w apelu, turystyka generuje w Polsce około 6 proc. PKB, rośnie liczba cudzoziemców odwiedzających nasz kraj i wzrasta odsetek Polaków, którzy decydują się na spędzenie wakacji w kraju. - W 2012 r. Polacy wzięli udział w 40,7 mln krajowych podróży turystycznych, co stanowi o 38 proc. więcej niż w 2011 r. Aby wzmocnić jeszcze tę pozytywną tendencję, która przekłada się bezpośrednio na wyniki branży turystycznej, apelujemy o rozważenie wprowadzenia zmian w kalendarzu szkolnym wakacji letnich - napisali autorzy apelu. Zwrócili uwagę, że skrócenie dwa lata temu wakacji o cały tydzień w czerwcu oznaczało dla branży turystycznej straty finansowe, "utrudniło także wypoczynek osobom gorzej sytuowanym, które wybierały chętniej tańsze oferty przedsezonowe". Dlatego zwracamy się "o minimum przywrócenie tygodnia wakacji i zakończenie roku szkolnego w przedostatni piątek czerwca. Jednak, wzorem polskich ferii zimowych oraz bazując na doświadczeniach innych krajów, apelujemy o rozważenie wprowadzenia systemu ruchomych wakacji letnich, w przedziale od 15 czerwca do 7 września" - napisano w apelu. Apel do obojga ministrów w imieniu miejscowości uzdrowiskowych i turystycznych należących do Związku Miast Polskich podpisali prezydenci Kołobrzegu Janusz Gromek oraz Sopotu Jacek Karnowski.