Joanna Komolka, rzeczniczka Centrum Zdrowia Dziecka nie kryje zdziwienia stanem dokumentacji. "Nie jesteśmy w stanie określić ilu pacjentów otrzymywało dany lek. Jak długo go otrzymywało, w jakich dawkach i z jakim skutkiem. Nie wiemy czy były jakieś działania niepożądane. Nie wiemy też, jakie badania kontrolne były im robione. Tych danych nie ma w dokumentacji medycznej" - mówi rzeczniczka CZD. Joanna Komolka dodaje, że eksperyment z medyczną marihuaną nie miał zgody komisji bioetycznej, wobec czego był nielegalny. Lekarz o taką zgodę nie wystąpił. Doktor Marek Bachański odpiera ataki. Uważa, że są bezpodstawne. Jak mówi, na prowadzone prace miał zgodę swoich przełożonych. O swoich poczynaniach informował także resort zdrowia. Jak mówi, przez 10 miesięcy leczenia nie było żadnych zastrzeżeń do jego pracy. "Nie było najmniejszych problemów z dokumentacją medyczną, dawkowaniem leków, prowadzeniem badań laboratoryjnych czy stanem pacjentów" - tłumaczy. Zawiadomienie złożone przez CZD w prokuraturze nazywa groteską. Uważa, że najlepszą wizytówką jego pracy są jego pacjenci. Jak mówi, większości z nich terapia pomagała. Doktor nie zamierza się poddawać. Nie wyklucza skierowania sprawy na drogę sądową.Kilka tygodni temu dyrekcja Centrum Zdrowia Dziecka z powodu braków w dokumentacji medycznej nakazała lekarzowi przerwanie terapii u dziewięciorga małych pacjentów. Wywołało to panikę w ich rodzinach. Dziś Joanna Komolka twierdzi, że możliwe jest wznowienie leczenia. Pacjenci doktora Marka Bachańskiego zostali zaproszeni do instytutu. Po przeprowadzonych badaniach zostaną podjęte decyzje w ich sprawie.