Według Bloomberga, który powołuje się na źródła wtajemniczone w dyskusje, administracja Joe Bidena przekazała Moskwie, że jest skłonna rozpocząć rozmowy na temat dopuszczenia inspektorów na teren baz w Polsce i Rumunii. Miałby to być gest, który uspokoi wyrażane publicznie obawy Rosji na temat potencjalnego podwójnego przeznaczenia tych instalacji - nie tylko do celów przechwytywania rakiet, ale do ataków rakietowych np. przeciwko Rosji. - Odnotowaliśmy, że taka informacja pojawiła się w przestrzeni medialnej, ale na razie jej nie komentujemy - przekazał w rozmowie z Interią rzecznik Biura Bezpieczeństwa Narodowego Marcin Skowron. Putin: Czy to nie jest dla nas zagrożenie? Temat baz poruszył podczas konferencji prasowej we wtorek prezydent Rosji Władimir Putin. - W Polsce i Rumunii są wyrzutnie przeciwrakietowe, wyrzutnie Mk-41, w których można umieścić Tomahawki, które nie stanowią obrony przeciwrakietowej, ale są ofensywnym systemem uzbrojenia, które sięgają tysięcy kilometrów naszego terytorium. Czy to nie jest dla nas zagrożenie? - pytał Putin. Trwają prace nad instalacjami w Redzikowie Waszyngton od dawna argumentuje, że bazy w Polsce i Rumunii mają czysto defensywny charakter i nie są wymierzone w zagrożenia z Rosji, lecz np. z Iranu. Wyrzutnie Mk-41 mogą w teorii wystrzeliwać rakiety ofensywne, ale według USA na terenie instalacji Aegis Ashore nie ma takiej broni. Baza w rumuńskim Deveselu funkcjonuje od 2016 r., zaś prace nad instalacjami w Redzikowie wciąż są nieukończone ze względu na wielokrotne opóźnienia budowy. Zarówno polskie, jak i rumuńskie władze są skłonne do zgody na inspekcje pod warunkiem zachowania zasady wzajemności i dostępu do rosyjskich instalacji - podał Bloomberg.