Umowa kończyła gazową wojnę i została zawarta po negocjacjach pomiędzy premierami Putinem i Tymoszenko. Ukraińska i rosyjska prasa są zgodne - umowa broni interesów tylko jednej strony - Gazpromu. Z umowy wynika, że Gazprom wytargował niezwykle niską taryfę za tranzyt gazu. Przez lata będzie to nieco ponad dwa dolary za 1000 tysiąc metrów sześciennych i cena będzie zmieniać się jedynie o wskaźnik inflacji w krajach Unii Europejskiej. Po drugie, umowę podpisano w formule "bierz i płać". Ukraińcy muszą płacić za 80 procent zamówionego gazu, nawet jeżeli nie będzie im potrzebny. Ale największe kuriozum to system kar. Jeżeli Ukraina chociaż raz nie zapłaci, przechodzi na system przedpłat, czyli będzie musiała płacić za gaz z góry. Gdy Ukraińcy pobiorą 6 procent więcej gazu niż zakontraktowali, będą płacić w kolejnych kwartałach półtora i dwa razy drożej. I na koniec - jedną czwartą rynku zbytu gazu Ukraińcy oddali Gazpromowi.