"Zdawałam maturę podstawową z języka angielskiego. Nie wiem, czy nawet jeśli będę miała bardzo wysoki wynik, to zakwalifikuję się na studia. Trudno się połapać w przelicznikach i skomplikowanych wzorach zamieszczanych na stronach internetowych uczelni. Tylko niektóre wyraźnie informują, jak przeliczają punkty z matury podstawowej na rozszerzoną" - denerwuje się Ola, tegoroczna maturzystka, która zamierza w krakowskich uczelniach zarejestrować się na dziennikarstwo, politologię i stosunki międzynarodowe. W tym roku uczelnie same ustalają, w jaki sposób będą przeliczać wyniki matury, porównując procenty z poziomu podstawowego i rozszerzonego. Wprowadzają więc algorytmy i tzw. wskaźniki rekrutacji w miejsce obowiązującego kilka lat temu ogólnopolskiego przelicznika - zauważa gazeta. "Są uczelnie, które ustalają bardzo niski przelicznik lub wcale go nie stosują, bo chcą przyjąć jak najwięcej osób" - tłumaczy Piotr Ludwikowski z Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Krakowie. Renomowane uczelnie zaś śrubują wymagania i rzeczywiście może się okazać, że chociaż ktoś miał wysoki wynik z matury na poziomie podstawowym, to może się nie dostać na wybrany kierunek, bo próg będzie tak skonstruowany, że szanse będą mieć tylko osoby, które zdawały maturę rozszerzoną. Tymczasem fora internetowe kipią od wpisów maturzystów, którzy niepokoją się, czy wybrali odpowiedni poziom matury i czy nie zmarnowali szansy na wymarzone studia - informuje dziś "Dziennik Polski" w obszernej publikacji.