Jak donosi "Super Express", kobieta po śmierci 3-letniego Kacpra interweniowała między innymi w prokuraturze, kuratorium i w Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku. Chciała, aby rodzicom zastępczym, czyli małżeństwu Cz., zostały odebrane dzieci. Niestety, nikt nie chciał jej pomóc. Dowodem na całkowity brak kompetencji urzędników mają być między innymi nagrane telefonem komórkowym rozmowy, które przeprowadziła kobieta w różnych instytucjach. - Wiedziałam, że w rodzinie zastępczej dzieje się coś strasznego. Jeździłam do prokuratury, przekonywałam, żeby się tym zajęli. Bez skutku. Nikt ze mną tam poważnie nie chciał rozmawiać - podkreśla w rozmowie z dziennikarzami "Super Expressu". "Oddaliście dzieci mordercom" Urzędników oskarża również biologiczna matka dzieci. - Zabraliście mi dzieci i oddaliście mordercom - podkreśla pani Hanna. Twierdzi, że przeczuwała, że dojdzie do tragedii. Jak informuje "Super Express", piątka dzieci została jej odebrana w styczniu, po tym, jak kurator stwierdził niezaradność życiową biologicznych rodziców. Oboje mają lekkie upośledzenie umysłowe. Na decyzję o przekazaniu dzieci rodzinie zastępczej wpłynęło też to, że biologiczny ojciec trafił do więzienia za nieudolną próbę wyłudzenia kredytu. - Nigdy nie pogodziłam się ze stratą dzieci - podkreśla pani Hanna. Kobieta uważa, że małżeństwo Cz. od początku traktowało ją jak wroga i było - według niej - "podejrzane". Według niej zaopiekowali się jej dziećmi tylko dla pieniędzy. Areszt dla małżeństwa Cz. Tymczasem śledztwo w sprawie śmierci Klaudii i Kacpra cały czas trwa. Sąd w Pucku zdecydował o trzymiesięcznym areszcie dla Wiesława Cz. i Anny Cz. - rodziców zastępczych zmarłej dwójki dzieci. Prokuratura zarzuciła obojgu śmiertelne pobicie jednego dziecka, a kobiecie - zabójstwo drugiego. Prokurator generalny zwrócił się do gdańskiej prokuratury apelacyjnej o informacje dotyczące śledztwa w tej sprawie. Przypomnijmy, że 32-letnia Anna C. i 39-letni Wiesław C. opiekowali się dwójką własnych dzieci w wieku 2 i 9 lat. W styczniu br. powierzono im rodzeństwo - pięcioro dzieci w wieku od roku do sześciu lat. Na początku lipca zmarł 3-letni chłopiec. Jego opiekunowie twierdzili, że doszło do nieszczęśliwego wypadku - dziecko miało spaść ze schodów. W połowie września zmarła 5-letnia dziewczynka - tym razem rodzice zastępczy twierdzili, że 5-latka pośliznęła się podczas kąpieli, upadła i uderzyła, a następnie zachłysnęła wodą. W obu przypadkach rodzice zastępczy utrzymywali, że doszło do wypadku. Stosowali "terror psychiczny" Po otrzymaniu wyników sekcji zwłok dziewczynki, w których jednoznacznie jako przyczynę śmierci wskazano pobicie, śledczy zdecydowali o zatrzymaniu rodziców, a we wtorek przedstawili im zarzuty. Ujawniono też, że znęcali się nad piątką powierzonych im dzieci fizycznie, stosowali też wobec nich "terror psychiczny" - krzyczeli i w inny sposób wymuszali na dzieciach określone zachowania. Śledczy podali, że podejrzani tłumaczyli, iż opieka nad tak dużą liczbą dzieci "przerosła ich". Planowane są badania psychiatryczne kobiety. W trakcie przesłuchania w prokuraturze kobieta poinformowała, że w przeszłości miała problemy natury psychicznej. Kobiecie - za udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka oraz zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym 5-latki - grozi nawet kara dożywocia. Mężczyźnie - za pobicie ze skutkiem śmiertelnym - do 10 lat więzienia. Dlaczego matki nie chcą swoich dzieci? Weź udział w dyskusji! INTERIA360: To "tylko" niekompetentni i gnuśni urzędnicy...