Według prokuratury, brakuje dowodów na to, by Barbara S. zaplanowała zbrodnię i kierowała nią. Oskarżenie musi mieć dowody, które nie budzą żadnych wątpliwości. Ja te wątpliwości mam - mówiła prokurator Barbara Wierzbieniec podczas ubiegłotygodniowej rozprawy. Podkreśliła, iż postępowanie dowodowe w procesie kobiety opierało się przede wszystkim na zeznaniach świadków, a żaden z nich - oprócz byłego konkubenta oskarżonej - nie stwierdził wprost, że Barbara S. postanowiła pozbyć się Michałka. Zeznania konkubenta prokurator uznała natomiast za niewiarygodne, gdyż kilkakrotnie je zmieniał i gubił się w nich. Zdaniem obrońcy oskarżonej, mecenasa Grzegorza Lewańskiego, od początku procesu brakowało dowodów uzasadniających oskarżenie. Adwokat podkreślił, że postawieniu kobiecie zarzutów sprzyjał klimat polityczny, wytworzony za ówczesnego ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego. Władzom miało bowiem zależeć na uzasadnieniu przywrócenia kary śmierci. W pierwszym procesie matkę Michałka skazano na 25 lat więzienia. W drugim kobieta została uniewinniona, ale Sąd Najwyższy zwrócił sprawę do ponownego rozpatrzenia. Kobieta nie przyznaje się do winy.